Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Kiepska forma...

Obraz
"Bóg czasem bywa bardzo surowy, ale nigdy ponad to, co człowiek może znieść." J uż od kilku dni przymierzam się do napisania tutaj kolejnej notki, ale za każdym razem "inne sprawy" odpędzały mnie od tego procederu. Jakiś czas temu pisałam, że praca sprawia mi mnóstwo przyjemności, ale widzę, że wszystko wraca do tego, co było i zaczyna mnie to przytłaczać. Ludzie z mojej zmiany znów dopierdalają się o wszystko, a ja staram się robić dobrą minę do złej gry. Dwa dni to wciąż mało czasu, aby podjąć się kroku, jakim byłaby rozmowa z główną kierowniczką i prośba o przeniesienie na drugą zmianę. Ale jeśli sprawa się nie odmieni - będę musiała. Wracam do domu jak struta. Nie wiem, może to przez ogromny wiatr, przez zimno, przez samotność... Może przez wszystko naraz. Czuję się fatalnie. Tak fizycznie, jak i na duchu. Czasem nawet bliskie mi osoby potrafią powiedzieć coś, od czego wszystkiego się odechciewa. Dlaczego wszystko trzeba mówić dosadnie? Dlaczego nawet nas...

Luźno...

Obraz
"Po prostu. Ty... Moje WSZYSTKO!" K ażdego dnia wypatruję nowych wspomnień, które FB udostępnia tylko do mojego wglądu, chyba, że postanowię coś udostępnić - czego zresztą nie czynię. I tak ostatnio pokazało mi wspomnienie sprzed dwóch lat, w którym udostępniłam pewien niezwykły demotywator. Do niego dopisałam raptem trzy słowa, a w odpowiedzi dostałam to, co czytacie na samej górze. Pół roku później wszystko przepadło. Nie miałam nigdy tak, żeby coś budziło we mnie aż tyle emocji. Byłam w kilku związkach/relacjach - mniej, bardziej ważnych, ale ten mocno się we mnie wczepił. Aż dziwię się, ponieważ rozglądając się po mieszkaniu nie widzę już tego co było. Ale nie potrafiłabym wrócić do rodziców. Paradoks, paradoks. S obota dobiegła końca. Niedziela mam nadzieje, że przyniesie coś ciepłego, coś prostego, coś, co może odmieni wreszcie nieco moją samotność. Na nic się nie nastawiam, chcę po prostu miło spędzić ten dzień, bowiem od wieczora znów zaczynam 6-dniowy marat...

Senna jesień...

Obraz
"Istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija." O statni weekend obfitował w dużą ilość słońca. A mnie przyszło się z tego cieszyć jedynie stojąc chwilowo na balkonie, czy choćby jadąc samochodem i walcząc w okularach przeciwsłonecznych przed dosięgającymi promieniami.  Generalnie jednak całą niedzielę spędziłam w towarzystwie, jak zresztą cały sobotni wieczór. Nie sądziłam, że przyjdzie mi go dzielić z osobą, z którą miałam nadzieję definitywnie zakończyć znajomość. A jednak. W sumie to sama nie wiem czego się spodziewałam. Ale jestem mile zaskoczona. Było tak po prostu... miło. Wspólne oglądanie serialu na Netflixie, rozmowy, wspólne śniadanie czy wspólne zakupy.  D ociera do mnie, że mi nie tyle potrzeba miłości samej w sobie, co motywacji do tego, aby chciało mi się żyć, działać, tak, przede wszystkim działać. Ostatnie dni sprawiły, że zrzuciłam jakieś półtora, do dwóch kilo. A wszystko za sprawą takiego wewnętrznego marazmu i braku chęci do zrobieni...

Pierdolony przegryw...

Obraz
"Gdzie jesteś Ty? Gdzie jestem ja?  Gdzie budowany nasz wspólnie świat?  Zapomnieć chciałbym, tylko powiedz mi jak?  Wymazać z serca tyle cudownych lat.  W spólnych lat..." T ytuł postu jest dość wymowny... Ale tak się bardzo często czuję. Spoglądam na świat, na wszystko to, co każdego dnia tracę. Miałam nadzieję, że sytuacje z przeszłości więcej się nie powtórzą, ale powtarzają się. Najbardziej boli utrata osób, których określałam mianem "przyjaciel". Ale jak mogłabym przejść do porządku dziennego i ot tak zapomnieć, gdy w głowie mam wizję... Wizję was razem, w łóżku.  C zasem zastanawiam się, czy naprawdę wszystko powinno się nazywać po imieniu i zabraniać kategorycznie pewnych działań? Czy nie ma już czegoś takiego jak kodeks postępowania? U chłopaków prosta sprawa: kolega po koledze nie bierze. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, w których przyjaciel przyjacielowi odbije ukochaną osobę... niepojęte. Czy serio nie ma czegoś takiego jak świętoś...