Kiepska forma...

"Bóg czasem bywa bardzo surowy, ale nigdy ponad to, co człowiek może znieść." J uż od kilku dni przymierzam się do napisania tutaj kolejnej notki, ale za każdym razem "inne sprawy" odpędzały mnie od tego procederu. Jakiś czas temu pisałam, że praca sprawia mi mnóstwo przyjemności, ale widzę, że wszystko wraca do tego, co było i zaczyna mnie to przytłaczać. Ludzie z mojej zmiany znów dopierdalają się o wszystko, a ja staram się robić dobrą minę do złej gry. Dwa dni to wciąż mało czasu, aby podjąć się kroku, jakim byłaby rozmowa z główną kierowniczką i prośba o przeniesienie na drugą zmianę. Ale jeśli sprawa się nie odmieni - będę musiała. Wracam do domu jak struta. Nie wiem, może to przez ogromny wiatr, przez zimno, przez samotność... Może przez wszystko naraz. Czuję się fatalnie. Tak fizycznie, jak i na duchu. Czasem nawet bliskie mi osoby potrafią powiedzieć coś, od czego wszystkiego się odechciewa. Dlaczego wszystko trzeba mówić dosadnie? Dlaczego nawet nas...