Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2021

Halloween time...

Obraz
 "Maski się zmieniają, ale twarze pod maskami pozostaję te same." Korzystając z tego, że mam chwilę przed snem uznałam, że czas wygrzebać - choćby częściowo - jakieś ozdoby halloweenowe, skoro weekend zapowiada się mocno pod jego znakiem. Święto, na które wyczekiwałam od kilku miesięcy, a na które mnóstwo ludzi reaguje w sposób mocno dwojaki. W komentarzach można spotkać uwagi, że to nie jest polskie święto (proszę mi wskazać, które ze świąt obchodzonych w Polsce jest typowo polskim świętem bez zapożyczeń z innych wyznań/krajów). Gdy pochwaliłam w sklepie kobietę, która swojej córce kupiła sporą wyprawkę usłyszałam, że dziecko nie świętuje, dziecko się PO PROSTU BAWI. Jeszcze innym komentarzem, którzy szczerze wprawił mnie w osłupienie były słowa, że to święto czcicieli szatana. Dawniej o tym, że ktoś jest idiotą wiedzieli tylko najbliżsi. Odkąd wszystko stało się powszechne, sklepy bardziej dostępne, a internet stanął otworem dla wielu treści - o byciu idiotą wie większa spo...

Preludium halloween...

Obraz
 "Przyrodę ogarnia jesień i jesiennie robi się we mnie i wokół mnie." "Cierpienia Młodego Wertera" było jedną z lektur, które omawialiśmy w czasach licealnych na lekcji języka polskiego. Cała epoka romantyzmu pełna była tragicznych miłości, nuty nostalgii, melancholii. Stanowiła preludium do epoki dekadentyzmu w sztuce i kulturze. Sama nie wiem, czy się z tą epoką utożsamiałam, ponieważ nie uważam, abym była niczym bohaterka romantycznej historii. Fakt, w moim życiu była odrobina tych romantycznych uniesień, tragicznych końców, małych dramatów, oraz snucia marzeń na przyszłość. Natura marzycielki mocno żyła we mnie przez te przeszło trzy dekady. Ostatnio łapię się na tym, że przestaję szukać. Dawniej miałam chęć pozaczepiania ludzi, zagadywania, wychodzenia. Teraz owszem, nie szczędzę sobie spotkań ze znajomymi, czasem wpadnie jakiś jednodniowy wyjazd, ale częściej spędzam czas z rodzicami i zwierzakami, niż poznaję nowych ludzi. Wynika to pewnie z tego, że wsiąkam ...

Niedopuszczenie...

Obraz
 * * *  Ilekroć rozmyślam nad życiem dociera do mnie, że wiele jego aspektów - nie zrozumiem. Albo zrozumiem, gdy ich doświadczę na własnej skórze. Przez lata nie dopuszczałam do siebie złości. Nie dałam zaistnieć rozczarowaniu i frustracji. Gziłam się z tymi emocjami, które przecież mogłam wypuścić w zaciszu swojego mieszkania. Nikt by ich przecież nie zobaczył. Mogłam tłuc talerze, a potem zbierać szkło, kupować nowe. Mogłam krzyczeć - choćby w poduszkę. Nie zrobiłam tego, jakbym nawet przed samą sobą okazała tym samym słabość. Gdy byłam na ostatniej terapii poruszyłam temat, z którym w istocie przyszłam. Ugryzłam go z innej strony i posmakował... gorzko. Gorzko, ponieważ dotarło do mnie - dzięki mojej doskonałej terapeutce - że nie pozwalam sobie na rzeczy, na które mam prawo. Moja młoda koleżanka powiedziała mi, że nie ma złych emocji. Że nienawiść, żal, smutek, złość - to nic złego. To uczucia i emocje, które mają prawo w nas istnieć. Co najwyżej złe jest, gdy kogoś z teg...