Cierpliwość...
"Nigdy nie trać cierpliwości - to ostatni klucz, który otwiera drzwi."
Noc nie przynosi ulgi. Odpoczynku od myśli. Tęsknoty wracają w snach, trzymając mocno naszą jaźń w swych okowach. Często się zastanawiam, czy to kiedyś minie. Czy wspomnienia przestaną nawracać niczym echo? Szczerze w to wątpię. Nawet, gdy próbuję zapomnieć - nie da się. Życie ma jakąś dziwną właściwość dawania nam do zrozumienia, że łatwo nie będzie. Że nie zapomnimy. Że nawet próbując wyjechać na drugi koniec świata - nasze myśli powędrują razem z nami.
Ucieczka w muzykę potrafi przynieść nam ulgę, swego rodzaju spokój ducha. Ale nagle następuje utwór, który burzy cały nasz spokój. Wspomnienie chwili spędzonej z drugą osobą. Gdybym mogła stworzyć krążek z wyjątkowymi utworami, każdy z nich byłby chwilą z przeszłości. Zresztą - każdy z nas ma coś takiego. To nic nadzwyczajnego. Jesteśmy istotami wrażliwymi, którzy choćby nie wiadomo jak mocno zgrywali bohaterów, w środku niewiele się od siebie różnimy. Gdzieś w samotności roimy łzy, rodzimy się z popiołów niczym starożytny feniks, stajemy na nogi, to znów upadamy. Sięgamy po używki, wracamy do dawno przeczytanych książek, oglądamy stary film... Niczym się nie różnimy od siebie.
Tylko cierpliwość... Tylko ona jedna sprawia, że każdego dnia podejmujemy kolejne wyzwania, nawet jeśli tym wyzwaniem jest po prostu wstanie z łóżka, przywdzianie na usta uśmiechu, udanie się do pracy czy do szkoły.
Wczorajszego dnia podjęłam swego rodzaju wyzwanie i wyciągnęłam rękę do starego znajomego. Śmierć nawiedzi prędzej czy później każdego z nas. Czy to nas osobiście, czy naszych bliskich. Zapytałam, jak się czuje on, jak czują się jego krewni. W odpowiedzi zostałam wyzwana od nierozumnych istot, bo przecież odpowiedź na to pytanie jest tak bez mała oczywista. Do tego dziś zarzucono mi, że nie jestem człowiekiem, w przeciwieństwie do niego. Bo on nie boi się powiedzieć "nie jestem święty". I po co mi to? Po co mi empatia? Po co chęć zrozumienia? Dlaczego wracamy do znajomości, które nas depczą, niczym obcas buta naciskający na dogasającego peta?
Nie rozumiem. Ani siebie. Ani ludzi. Nie rozumiem. Z roku na roku dochodzi coraz więcej wiadomości. Coraz więcej sobie uświadamiamy, a ostatecznie i tak dociera do nas, że w ostatecznym rozrachunku umrzemy głupi. Po co wyciągać rękę, podejmować próbę nawiązania kontaktu z ludźmi, którzy nie są tego warci? Chyba tylko po to, aby po raz enty uświadomić sobie słuszność niegdyś podjętych decyzji. Tak, chyba tylko o to chodzi.
W słuchawkach - nieustannie - przyjemne nuty.
Dzisiaj Gary B.B. Coleman i "The Sky is Crying".
"Jestem pod Twoim urokiem,
To niczyj interes.
Już tam jestem,
To niczyja sprawa."
Komentarze
Prześlij komentarz