Załamanie...
"Była smutna, choć na jej ustach gościł uśmiech.
Była samotna, chociaż wokół było pełno ludzi."
Ileż to już razy zadawałam sobie pytanie, gdzie tkwią granice ludzkiej wytrzymałości? Jaki ciężar jest w stanie udźwignąć zwykły, szary człowiek, tym bardziej obarczony chorobami, które - jakby nie patrzeć - są tymi śmiertelnymi? Ile ciosów jest w stanie na siebie przyjmować, ile słów odebrać niczym bolesny policzek?
Nigdy nie sądziłam, że coś może nas tak niszczyć. Że ktoś, kto był częścią naszego życia będzie nas poniewierał jak nic nie wartego śmiecia. Przecież, na Boga, pokazywaliśmy zawsze, że nigdy byśmy tej osoby nie skrzywdzili, ani nie mogli działać na jej szkodę. Czynem, gestem, słowem. A jednak nagle okazuje się, że można się po nas spodziewać największych podłości. Bo przecież jestem ZDOLNA DO WSZYSTKIEGO. Osobą, a właściwie degeneratem, który chce zaszkodzić MIŁOŚCI. SZCZEREJ, CIEPŁEJ i pełnej ZROZUMIENIA. Na Boga... doprawdy tego nie pojmuję. Przez lata życia wśród ludzi wypracowałam sobie określone zachowania. Jeśli kogoś kochasz, a ta osoba chce odejść - nie zatrzymujemy tej osoby. Pozwalamy jej odejść, aby mogła być szczęśliwa. Życzymy jej szczęścia, uśmiechamy się na pożegnanie i znikamy do swojego świata - już samotnego.
Sądzę, że czas najwyższy, aby odciąć się od tego definitywnie. Za dużo szans, a w zamian za dużo batów. Nie jestem "dziewczynką do bicia". Za dużo kosztowało mnie to rozstanie, za dużo łez, za dużo upokorzeń... Nie było tego warte... Moje mieszkanie zbyt długo było puste, zamieszkane jedynie przez tęsknotę, wspomnienia i dwa koty (+ chomika). Brakuje mi możliwości zaśnięcia w czyichś ramionach, poczucia, że do kogoś należę. Brakuje mi po prostu... miłości.
Kończę.
Życzę Wam dobrej nocy.
W słuchawkach: "Ras Luta - Każdy Nowy Dzień"...
"Moje serce jest pełne miłości,
moje serce nie chowa urazy.
W swojej głowie zaprowadzam pokój,
Ciepłem ciała chcę Ciebie obdarzyć."
Komentarze
Prześlij komentarz