Draśnięcie...
"Nasiąkamy nadzieją, a gdy odparuje, usychamy z niespełnienia."
Dzisiejszy dzień nie rozpoczął się dobrze. Właściwie do godziny trzeciej siedziałam na czacie pisząc ze znajomymi, co było naprawdę świetnie spędzonym czasem na rozmowie, jakichś próbach flirtu - bez większej kontynuacji. Nazwałabym to bardziej grą słów, niżeli flirtem samym w sobie. Gdy uznałam, że czas najwyższy przejść do łóżka, postanowiłam jeszcze chwilkę spędzić sam na sam. Ustawiłam sobie muzykę na słuchawkach, zaczęłam łapać koty, aby wrzucić je do łazienki. Jeden ulokowany w pomieszczeniu, teraz trzeba znaleźć drugiego. I wtedy stało się TO. Ten widok pozostanie w mojej głowie na zawsze. Klatka chomika znalazła się na brzegu stołu w kuchni, kot leżał za klatką jak gdyby nigdy nic. A chomik...? Klatka była zamknięta, szczebelki mają naprawdę maleńkie przestrzenie. To nie stanowiło problemu, aby gryzoń znalazł się po drugiej stronie z łebkiem między szczebelkami i całym swym jestestwem wyciągniętym na zewnątrz. Martwe. Maleńkie, martwe, nieśmiałe cudo. Kot został przetransportowany do pokoju i skarcony, a ja usiadłam w piżamie na kanapie nie wiedząc co zrobić. Byłam w stanie totalnego, absolutnego, nieopisanego szoku. Poprzedni chomik żył w dobrej symbiozie ze zwierzakami i nigdy do niczego takiego nie doszło, chociaż był szczebelkowym wspinaczem. Ona natomiast zawsze trzymała się trocinowego podłoża.
Wróciłam z wielkim oporem do kuchni, bo istota potrzebowała pochówku. Miałam ogromny problem z... wydobyciem jej całkiem z więzienia szczebelków. Ten widok wrył mi się w głowę mocno. Jednak zrobiłam to i chomik trafił pod drzewo na okolicznym drzewiastym trawniku, pod kopułką liści.
Dziś rano wypuściłam koty, bo jedno z nich wybitnie drapało w drzwi. W pół śnie, zrzucając młodsze z łóżka i przekładając je nad głową, to drapnęło mnie w powiekę. Moja powieka więc wygląda tak, jakbym zderzyła się z czołgiem. Z dużym rozcięciem, cała sina. No i boli. Ech... Nie dość, że kilka godzin wcześniej zagryzło dla zabawy małe stworzonko, tak później zraniło mnie. Ale nie mogę być zła. To jest kot, a gryzoń to naturalne źródło pożywienia w naturalnych warunkach. A to, że mnie się oberwało? Cóż... W złości nie pozwoliłam jej się do siebie przytulić. A ona zawsze się wzbrania przed kilkukrotnym zrzuceniem z łóżka zaczepiając pazurkiem o kołdrę, poduszkę. Tym razem padło na moją powiekę. Bolesne...
Na chomika się więcej nie zdecyduję. Najbardziej rozbolała mnie strata Leonarda. Bo to był najlepszy chomik na świecie. Nel... Nel była inna. Ale też była cudem. Jednak do niej nie byłam tak przywiązana. Leonardo był prezentem, miał większą dla mnie wartość. I był moim przytulasiem. Klatkę najprawdopodobniej oddam bratankowi, ponieważ jego Cyborg mieszka obecnie w - wg mnie - za małej klatce, a pomimo, ze chomiki dżungarskie są dość małe, to jednak potrzebują przestrzeni do biegania.
* * *
Sfera uczuć ciągle jest w stanie totalnej niewiadomej. W moim życiu są kobiety mną zainteresowane w romantyczny, czy choćby erotyczny sposób, a w ostatecznym rozrachunku w moich snach i w myślach wciąż wraca ta jedna. Wszystko byłoby prostsze, gdyby ktoś mnie porwał w myślach, że nie mogłabym uwagi odwrócić od tej nowej osoby, od wspomnień spotkań, od dotyku, od pocałunku. Ale odnoszę wrażenie, ze minie jeszcze troszkę czasu nim będzie mi dane się z tą osobą spotkać, chociaż obu nam na sobie bardzo zależy. Wiem, co zresztą ktoś mi ostatnio powiedział, że jak pojawi się ktoś, to mnie sobą w pełni zaabsorbuję skupię się już tylko na tej osobie. I na to czekam.
W planach wyjazdy do Łodzi, Rzeszowa, Wrocławia, może jeszcze jakieś inne miasta. Może Piaseczno? Kto wie. Kawa wypita w trakcie miłej rozmowy będzie doskonałym ukoronowaniem tychże dni.
W słuchawkach: Lizz Writght - "My Heart".
"Czemu cała ta miłość jest zmarnowana na Ciebie?"
Komentarze
Prześlij komentarz