Uwolnienie...

"Trudno mówić o szczęściu, gdy jesteśmy niezadowoleni z DZISIAJ, 
zatroskani o JUTRO i rozżaleni decyzjami podjętymi WCZORAJ."


Czy gdybym miała możliwość cofnięcia czasu i zmieniania swojej postawy zrobiłabym to? Tak. Zrobiłabym to. Cofnęłabym swoje słowa, małą reakcję na ważne sytuacje, odpuszczenie. Nigdy też nie dałabym odczuć tej drugiej osobie, że nie jest przeze mnie kochana. Nie ma nic gorszego, jak życie w przekonaniu, że drugiej osobie na nas nie zależy. Nic gorszego, niż świadomość, że nie jesteśmy dla niej dostatecznie dobrzy. Teraz to wiem. Potrzebowałam tego emocjonalnego trzęsienia ziemi, aby spojrzeć na to wszystko zupełnie inaczej. Głębiej. Mocniej. 

Ostatni czas nie jest dla mnie prosty. Czuję się wewnętrznie rozdarta. Każdy to widzi starając się wydobyć ze mnie informacje co się dzieje. Nie umiem ukrywać uczuć, ale nie potrafię o nich rozmawiać. Widać je w oczach, gestach, milczeniu. Widać w sposobie, w którym trzymam gitarę. Widać w sposobie, w jaki przemawiam. Widać w zachowaniu. Ale szczere wyznanie tego, co mnie gryzie - wsiąka we mnie głęboko. Mocno. 


Wczoraj jednak coś mnie podkusiło i zalogowałam się na mój ulubiony czat. Rozmawiałam ze znajomymi, którzy też tą moją zmianę odczuli. Ale tylko jednej osobie zdecydowałam się odsłonić. Zrzucić nieco jarzmo tego, co mnie uciskało, co odbierało mi radość życia. Ta rozmowa uświadomiła mi, w jak trudnym jestem położeniu. Jak odbieram samej sobie zdolność do życia na własnych zasadach. Uświadomiła mi, że to JA powinnam być ważna. Tak po prostu. Stawianie kogoś na pierwszym miejscu kosztem samej siebie wyniszcza. Nie ma nic gorszego, jak nasza chęć bycia częścią czyjegoś życia, gdy tak naprawdę ta osoba tego nie chce. I zrozumiałam to wczoraj, nocą, podczas tej rozmowy. Bolesne. Bardzo. Ale na swój sposób ożywcze. Jestem Ci wdzięczna. Bardzo. Chociaż nigdy tego nie przeczytasz to dziękuję. Wyrzucenie tego, odsłonięcie serca... I Twoje słowa, że gdybyś była na jej miejscu to ja byłabym najpierw, później byłaby reszta. Tak po prostu. Bo relacja, bo partnerstwo - powinno być pierwszeństwem. Ot co. 


Byłam trzy lata w związku, który był dla mnie wszystkim. Pięknem, dobrem, wzajemnością, wspólną drogą, wspólnym celem, porozumieniem dusz, braterstwem dusz. Ale to minęło, chociaż ta nauka jest we mnie już na zawsze. I wiem, że można coś takiego stworzyć. Można to stworzyć raz jeszcze. Z kimś kto gdzieś tam czeka. Kto tam jest. Po prostu. Nic na siłę. Co ma być - to będzie. Co ma wisieć - nie utonie. W to wierzę. Wszystko będzie dobrze. Pamiętam, że te trzy słowa kiedyś podniosły mnie i pozwoliły uwierzyć. Wszystko będzie dobrze.


Kończę.
W słuchawkach - playlista. Teraz? Bednarek "Cisza".




"Te chwile są z nami i nikt nie zabierze ich, dopóki my
będziemy wciąż tacy sami, z radością odkrywać każdy nowy dzień."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...