W Twoim tchnieniu wiatru...

"Nigdy nie jest się biednym, jeśli ma się coś do kochania."


Jakiś czas upłynął od mojej ostatniej aktywności tutaj. Przez ten czas... zmieniło się wiele. Bardzo wiele. Poczynając od tego, że wróciłam na swoją starą zmianę i ten powrót okazał się czymś bardzo potrzebnym, bardzo ubogacającym, dającym wytchnienie. Zdecydowanie nastąpiło we właściwym czasie. Kończę o przyzwoitych porach, praca toczy się w miłej atmosferze. Jest... po prostu dobrze.

W życiu uczuciowym... zmieniło się wszystko. Po blisko trzech latach poza związkiem zdecydowałam się podjąć krok, który zaprowadził mnie w ramiona związku. Bałam się, skłamałabym mówiąc, że nie poczułam strachu słysząc najpiękniejsze pytanie "Czy zechcesz chodzić ze mną co rano po bułki?". A jednak zaryzykowałam. Na mojej drodze stanęła Osoba, która swoim spokojem, łagodnością, dobrem i ciepłem, które dostrzegam za każdym razem w Jej szarych oczach, otuliła mnie szczelnie i dała wytchnienie po każdej znajomości, której nie byłam pewna przez te blisko trzy lata. To dopiero początek, nasze dłonie  przyzwyczajają się do siebie. Ale uważam, że to dobra decyzja. Że to właściwy krok. Wiem, że przed nami wzloty pełne piękna, spełnianie marzeń, ale też upadki, szarość codzienności. Życie ma tak wiele kolorów, że zerkam na nie ze swoistą ciekawością. Najważniejsze, to cieszyć się każdym dniem, doceniać - każdy Wspólny dzień. I za to Ci dziękuję... Że zdobyłaś się na odwagę, aby kroczyć ze mną przez życie...

Czy spodziewałam się, pisząc poprzedni post, że tuż za rogiem spotkam kogoś, kto zacznie mnie inspirować? Kto swoim spokojem odpędzi wszelkie wątpliwości? W walentynkowym czasie poczułam mocniejsze uderzenie serca, pozwoliłam sobie też na krok, który skłonił Nas ku tej decyzji. Dzielą nas kilometry, inne województwa, ale łączy nas chęć, wzajemność, ciekawość siebie. Zatem dziękuję Ci, że jesteś... Tak po prostu. Każdego dnia.


* * * 

Wczoraj długo się nosiłam z pewną myślą... Stoję w przededniu trzydziestych urodzin i miałam świadomość zarówno rocznicy urodzin mojego zmarłego brata jak i urodzin niegdyś ważnej dla mnie osoby. Nie mogłam złożyć Ci życzeń, ale w myślach życzyłam Ci spełnienia marzeń. Chociaż nasze drogi się rozeszły, każda z nas układa sobie życie według swojego spojrzenia, nie zapomniałam i życzę Ci wszystkiego co najlepsze. W końcu... nie codziennie kończy się 25 lat... 


Kończę.
Czas na odespanie nocki.
Dziś - w tej chwili - bez muzyki.






"Nikt nie jest za stary na marzenia, 
tak jak marzenia nigdy się nie starzeją."


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...