Rysa na szkle...

"Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu."


Nie wiem, czy to kwestia wiosennej chandry, czy to czas przed okresem, czy to kwestia też izolacji związanej z koronawirusem, a może po prostu taka pierwsza rysa na szkle, która wychodzi po kilku miesiącach. A może wszystko na raz. Generalnie mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Pomimo wielu prób, mówienia sobie, że się już w coś podobnego nie wplączę - robię to. Generalnie w życiu jest tak, że nie musimy dzielić z naszym partnerem wszystkich pasji i każdej myśli. Możemy mieć odmienne zdanie. Mam natomiast wrażenie, że skoro ja jestem w stanie naprawdę z sercem podejść do drugiej osoby, jej świata, przemyśleń i pasji to byłoby miło, gdyby ktoś to odwzajemnił bez zbytecznego oceniania nas. 


Dziś po prostu dotarło do mnie, że są rzeczy, które powinniśmy zachować tylko dla siebie. Tak po prostu. Niby nic nadzwyczajnego, ale w dobie tych wszystkich mniejszych i większych wewnętrznych konfliktów, które toczę w sobie od półtora tygodnia potrzebuję się przytulić i usłyszeć, że bez względu na wszystko ktoś jest z nami w pełni niezależnie od okoliczności. Chyba właśnie przez to zaczynam się czuć tak niepewnie... Przez brak tego ciepła i słyszenia bicia serca... Wiem, że to chwilowy kryzys... Że to kwestia hormonów i bycia przed okresem... Ale jest mi cholernie smutno. 


Póki co - kończę. 
Przede mną nocna zmiana. Muszę być do niej właściwie przygotowana. 
Życzę Wam wszystkiego dobrego Kochani.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...