Moja i Twoja nadzieja...

"...Uczyni realnym krok w chmurach..."


Dzisiejszego dnia miałam wolne od pracy. Można byłoby pomyśleć, że dzień ten uleci przez palce, że będzie bezproduktywnym czasem spędzonym na kanapie z laptopem i muzyką w uszach. W moim wypadku stanowił kwintesencję zamyślenia nad istotą ludzką. Odbyłam dziś tyle poważnych rozmów, że mój dobry kolega - po wysłuchaniu mojego stonowanego monologu podsumowującego kilka wątków - zaczął dosłownie bić brawo i szczerze żałować, że tego nie nagrał. Myślę sobie - pewnie sobie ze mnie drwi, ale on serio uznał ów podsumowanie za kluczowe. Koleżanka również była wdzięczna, że wreszcie padły słowa, których zabrakło z mojej strony kilka miesięcy temu. Głowę mam jednak pełną myśli i pomimo, iż zaopiekowałam się dziś członkami swojej paczki to jednak potrzebuję się przytulić i zapomnieć na moment o całym świecie. 


Te ostatnie dni były dla mnie bardzo ciężkie i bardzo intensywne. Mnóstwo spotkań, rozmów, wiadomości tekstowych. Dowiedziałam się również czegoś, co jest kluczowe w kwestii podjęcia trudu zawalczenia o relację. Na razie nie padły żadne deklarację. Nie nastąpił oficjalny powrót do siebie, ponieważ o ile rozstanie miało miejsce ot tak poprzez messengera, tak powrót na pewno nie będzie taką drogą. Zresztą... oswajałam się z rozstaniem dni kilka, bolało mnie to, płakałam, wkurwiałam się, ale też analizowałam... Teraz potrzebuję po prostu poobserwować. Nauczyć się. Zobaczyć, czy ja w ogóle dam radę się tego raz jeszcze podjąć. Tym bardziej teraz, gdy wiem w czym leżała przyczyna pewnych zachowań. Potrzebuję czasu... Tak po prostu. 


Jestem wykończona... Jeszcze dziś (wczoraj?) napisały do mnie dwie koleżanki, z którymi nie pisałam dobrych kilka miesięcy. Zatem podejmuję się cały dzień trudnych rozmów, zastanawiam się, jak pomóc i co powinnam doradzić... Chyba jestem troszkę... przytłoczona... 
Ale to uświadamia mi jedno. Ów jedną rzecz, którą usłyszałam ostatnio na żywo. 

"- Nie potrzebuję chodzić na terapię. Idę do ciebie i wiem, że po tym jak ci się wygadam, po prostu będzie mi lżej i poczuję się lepiej. I to mi w zupełności wystarcza."

Ja. Politolog. Liczarz. Małe, prawie dwumetrowe tuptusiątko. 
#dowartościowanieTakBardzo
Więc w sumie nie jestem aż tak złym i nic nie wartym człowiekiem, skoro ktoś widzi polepszenie swojego samopoczucia po odbyciu rozmowy ze mną. Muszę tylko wypracować w sobie to, aby ludzie nie mieli chęci wejścia mi na głowę i abym wszystko potrafiła zręcznie i w miarę asertywnie ogarnąć. Póki co... uciekam w sny... 

W słuchawkach - cisza, ale w głowie: "Tabb & Sound'n'Grace - Na pewno".





"Nie rozdrapuj starych ran, przyjdzie wiosna będzie plan.
Nic nie jest na pewno, a jednak mam pewność:
NIGDY NIE JESTEM CAŁKIEM SAM."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...