Nocą...

"Ale kim jesteś, wchodząc w ciemność nocy, 
potykając się o moje najskrytsze myśli?"



Kolejne dni upłynęły, zostały wspomnieniem, kolejną lekcją, odbytym tańcem kroków. 
Ten czas obfitował w wydarzenia, zwroty akcji, informacje, smutki, radości, uniesienia i upadki. To dziwne... Czasem jest tak, że każdy oddech przywołuje lekką tęsknotę nasączoną bólem, która skłania nas do konkretnych działań. Ile można odsuwać na bok swoje myśli? Ile czasu może zająć próba odsunięcia w niebyt tego, co w nas siedzi? Długo biłam się z myślami i walczyłam z chęcią napisania. Ot zapytania, czy wszystko w porządku. Zagajenia, zaczepienia - chociażby w punkcie niewielkim. To co przyniosła mi ta nuta odwagi... Cóż... Tego się zupełnie nie spodziewałam. Czasem po prostu tak jest. Że musimy coś zrobić. Pojawić się raz jeszcze na czyjejś ścieżce i pozwolić, aby ten Ktoś pojawił się na naszej. Irracjonalne, może nawet odrobinę ponadzmysłowe, ale jednak coś kazało mi to zrobić i myślę, że czytając te słowa będziesz wiedzieć, że mówię o Tobie i że to Ciebie mam na myśli. Chyba nie ma w Tobie złości, że na tą odwagę się zebrałam, bo gdzieś tam, w głębi, wysłałaś w świat taką myśl i tą myśl odczytałam... Co prawda tydzień po tym, jak naprawdę potrzebna była moja obecność... 

Czy zdawałam sobie sprawę z tego, że to koniec końców zaprowadzi nas do wypicia tej umawianej od roku filiżanki kawy? Chyba brak mi było aż takiej śmiałości. Ale ta kawa pojawiła się w momencie, gdy jej wypicie było dopełnieniem pewnego zamyślenia. Odpowiedzią na zadawane sobie w głowie pytania. Nie żałuję, że się odważyłam. Chociaż nie jest zawsze różowo i nie wszystkie wiadomości są dla mnie zawsze łatwe, zrozumiałe, to jednak cieszę się. Tak po prostu. Bez podwójnego dna. Bez podtekstu i ukrytego znaczenia. Dziękuję bez szukania korzyści, dopowiedzeń. 


Aktualnie na świecie, oraz w Polsce panuje nerwowa atmosfera. Pandemia nie odpuszcza nawet na moment. Są momenty, gdy wszystko to osiada mi na klatce piersiowej. Nie, nie utrudnia mi to oddychania, nie mam też problemu z nabraniem powietrza. Ale stres szeroko rozumiany jest pewnym balastem. Zdrowie nie rozpieszcza na tylu płaszczyznach, że właściwie pozostaje mi zapominać o każdej. Jedynie z poszanowaniem terminów wizyt. Zastrzyki dobiegły końca, teraz jeszcze próba zdobycia skierowania na rezonans magnetyczny i myślę, że powoli będę wiedziała, czym jest ów coś, co uprzykrza mi życie od kilku miesięcy.


Myślę, że właśnie zdrowie, aktualna sytuacja na świecie, nagonka na jakąkolwiek mniejszość w Polsce sprawia, że przestałam się zastanawiać nad tym co wypada, co jest właściwym zachowaniem, a czego winno się wystrzegać. Uznałam, że nie chcę żyć w świecie niewykorzystanych szans i straconych możliwości. Większość ludzi żałuje, że w młodszych latach nie postąpiło bardziej szalenie, gdy był na to dobry moment. I chyba nie ma nic gorszego, jak poczucie bycia tylko jedną z opcji, kimś na dalszej pozycji. Może więcej wymagam, nie wiem, ale nie chcę czuć tej wewnętrznej pustki. A czuję ją. Niemalże każdego dnia. Może kiedyś przyjdzie dzień, gdy wszystko wróci na swoje miejsce... Pozostaje mi po prostu utulić koty do snu i samej również odpocząć. 

Spokojnej nocy.




"Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach i spełniać każde życzenie."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...