...Tak jak w snach...

 "Nie martw się. Pewnego dnia w twoim życiu pojawi się człowiek,
 który zapali światła, które inni zgasili."



Po dwutygodniowym L4 czas przygotować się do pracy, do której na obecną chwilę mam dość ambiwalentny stosunek. Cieszę się, bo nie spędzę kolejnego wieczoru spoglądając w ścianę/ekran laptopa/otchłań myśli. Z drugiej się nie cieszę, bo niedziela to zawsze ciężka zmiana, zderzenie z rzeczywistością. Przez ten czas, gdy nie było mnie na sortowni udało mi się ogarnąć wiele spraw wokół siebie, ale jak to zwykle bywa - spierdolić drugie tyle - swoista równowaga. Każdego dnia biję się z myślami zastanawiając się, jak mogłam poprowadzić różne wydarzenia i rozmowy, aby wyszło nieco... lepiej, inaczej, bez takiej konsekwencji. Dotarło jednak do mnie, że w wielu tych sytuacjach były dwie osoby, więc że potoczyło się tak, a nie inaczej - nie było to zależne tylko ode mnie. 


Ten rok przyniósł mi całe mnóstwo wspomnień, przemyśleń, depresyjnych myśli, radości, uścisków, pocałunków, bliskości, słodyczy, dobrego jedzenia, przejażdżek autem, gdy ten nie był akuratnio u mechanika, wojaży pociągiem i widoków, które wyryły się w moim sercu. Pokochałam Śląsk i sąsiadujące z nim województwo opolskie, zwiedziłam mnóstwo zamków i ich ruin, przesłuchałam ogrom muzyki, przyjrzałam się sobie i swojemu sercu. Pokochałam i ponoć zostałam pokochana. Zakończyłam związek, a raczej związek ze mną został zakończony. I jeszcze bardziej poczułam się wewnętrznie pusta. Zrozumiałam, że po prostu potrzebuję swojego człowieka. Na dobre i złe. Ale nie widzę aktualnie sensu w poszukiwaniu go na siłę. Chociaż pewnie będzie we mnie potrzeba rozmowy z ludźmi, być może poznania nowych istnień. Dla wielu może się to wydawać bezsensowne, ale mam to gdzieś. To ja kroczę w swoich butach, to ja zasypiam i budzę się w pustym łóżku. 

Nie spełnię czyichś oczekiwań. Na pewno nieraz narażę się na śmieszność, pewnie w oczach wielu moje zachowanie będzie nieodpowiednie, ale zauważyłam jedną rzecz: niezależnie od tego jak się staram, jak staram się stanąć na wysokości zadania, dać komuś siebie - to i tak jest niewystarczające albo na wyrost. I po co? 


Jadę na nocną zmianę. Mam nadzieje, ze minie jak najszybciej. 
W słuchawkach to samo co poprzednio... Weszło głęboko.




"Mieć nadzieję znaczy oczekiwać, 
 że dobro jest możliwe."


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...