Być blisko...
~*~
Dziś bez sentencji. Szukałam właściwej, ale wciąż nie potrafię zdecydować. Toteż zostawię to miejsce puste, aby rozkwitało w sercu słowami, które powinny pozostać głównie w tym miejscu. Mam tysiące myśli w głowie. Sporo czasu poświęciłam w ciągu dnia na ściąganiu piosenek. O ile wczoraj wiedziałam w jakim kierunku to popchnąć, tak dziś w połowie nie wiedziałam co jeszcze dodać. Całość jednak mocno do mnie przemawia. Jest spójna. Eklektyczna.
Pisząc z koleżanką i czytając o tym, jak między nią, a drugą dziewczyną, rodzi się uczucie, czuję coś niezwykłego w środku. Widzę oczami wyobraźni ich miłość, szczęście. Ale to chyba zawsze jest tak, że to wszystko jest niesamowicie satysfakcjonujące i podniecające. Rodzące się zalążki wzajemnego zakochania i zainteresowania... Życzę każdemu, aby to poczuł.
Przez lata nie rozumiałam jak to jest, że można czuć coś więcej do kilku osób. A jednak. To w sumie nie jest żadna fizyka kwantowa. To po prostu serce. Tak jak mówią, że prawdziwie kocha się tylko raz. Toż to bzdura. Każda miłość może być pierwsza i wyjątkowo ważna, jak śpiewali to chłopaki z Indios Bravos. Można też kochać więcej, niż jedną osobę. I nic niczego nie wyklucza. W życiu tak po prostu jest. Najważniejsze, to pozwolić sobie na to, aby być szczęśliwym... Bo niestety żyjemy w świecie, gdzie i tak przoduje męczeństwo, a przez wiele narodów przemawia martyrologia. Życie jest na to po prostu za krótkie. Szkoda go na wieczne cierpienie.
W słuchawkach - Hauser i muzyka przewodnia z "Ojca Chrzestnego".
Komentarze
Prześlij komentarz