Koniec i początek...

 "Bez względu na to, co się dzieje teraz w Twoim życiu, TO TYLKO TAKI ETAP. 
To minie, zmieni się, a Ty dasz sobie radę.


Nie lubię zmian. Nie lubię kończyć pewnych relacji, pewnej współpracy, jakiejś stałości. A jednak jest to nieuniknione, chociaż w nas wówczas wzrasta poczucie strachu - czy sobie poradzimy. To naturalne, pierwotne wręcz. Z jednej strony gdzieś nieśmiało zacznie w nas kiełkować iskierka nadziei, takiego pozytywnego podekscytowania, że nadciąga coś innego, pewnie nawet lepszego, niż mogliśmy dotychczas zakładać. A z drugiej strony strach przed nieznanym, tysiące pytań, czy mogliśmy coś zrobić inaczej. Zapewne mogliśmy, ale przeważnie w danym momencie dzieje się dokładnie to, co musi się wydarzyć, abyśmy z czasem wyciągnęli z tego lekcje na przyszłość.

W ostatnim czasie nie pisałam. Ani tutaj, ani na tworzone opowieści. Gdzieś uciekła mi szeroko rozumiana wena i lekkość pióra. Nie oznaczało to, że w życiu było wszystko w kolorze różowym. Były szarości, spadki formy, były nieprzespane noce, były uśmiechy. Kalejdoskop wydarzeń, który ostatecznie przywiódł mnie do momentu, w którym aktualnie jestem - otoczona kołdrą w niebieskiej pościeli, ze światłem padającym z przedpokoju i nieśmiałym rozpalonym w akwarium. W ciszy przerywanej jedynie brzękiem filtra. 


* * * 

Ostatni czas owocował w zmiany. Rozstania, powroty, grę dotyku i spojrzenia, zamyślenie, nowe osoby, kolejne przemyślenia, stracone szanse i te, które przyniosły miłe akcenty, piękne wspomnienia. Udało mi się sprzedać ukochany samochód, który w ostatnim czasie wręcz wszelkimi splotami starał się pozostać przy mnie: a to nie odpalił, gdy miałam go sprowadzić do domu, a to problem stanowiły dokumenty, których nie czytał komputer po wpięciu pendriva w ksero. Ostatecznie doprowadziło to do sytuacji, w której moja znajomość z dwiema koleżankami stanęła dość mocno pod znakiem zapytania, a ja dzięki temu mogłam lepiej spojrzeć na to, co do tej pory mi umykało. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie powinno się robić interesów ze znajomymi i rodziną. Nie warto. 


Gdy już myślałam, że będę mogła odłożyć część pensji na prezenty świąteczne okazało się, że kłótnia w pracy doprowadziła do mojego zwolnienia. Obecnie czuję się z tego powodu rozgoryczona i mam ochotę poruszyć niebo i ziemię, aby się odegrać. Myślę sobie jednak, że życie jest za krótkie na zemstę i że po prostu nie warto psuć sobie krwi na sytuację, która z góry jest skazana na niepowodzenie. 

To nie oznacza jednak, że zrezygnuję z drobnych upominków, które mam nadzieję, nie będą nietrafione, a po prostu osoba obdarowywana spojrzy na nie życzliwym okiem i się uśmiechnie widząc włożone w nie serce... 


Wykonany ostatnio rezonans także nie przyniósł jednoznacznej odpowiedzi, więc diagnostyka będzie trwała nadal. Nie wiem dokąd mnie to doprowadzi, ale wierzę, że uda mi się w końcu poznać przyczynę problemu, z którym borykam się od czerwca. 


Ludzie w moim życiu coraz mocniej uruchamiają we mnie rozmyślania. Liczne rozmowy skutkują tym, że łapię się na chęci pogłębienia jakiejś psychologicznie-psychiatrycznej wiedzy. Zastanawiam się nad relacjami międzyludzkimi, nad zaburzeniami, chorobami i ponad wszystko pragnę znaleźć receptę, jakąś złotą perłę mądrości na to, aby swoim bliskim pomóc. Może z czasem uda mi się dopatrzyć istotnych szczegółów, które mogłyby komuś dać odpowiedzi na różne pytania... 


W mojej głowie coraz częściej rodzi się myśl o książce, sęk w tym, że nie wiem w jakim kierunku powinnam ją popchnąć. Czy powieść o bohaterach nieheteronormatywnych byłaby poczytna? Czy kolejna powieść-felieton miałaby rację bytu? A może świat żyjących nocą superbohaterów, którzy walczą z szeroko rozumianym światem podziemnym? Nie wiem, ponieważ głowę mam pełną myśli.


Przede mną - poszukiwania. Dziś rozpoczęłam przeglądanie ofert pracy - na starcie skreślając wiele, ku którym chciałam się zwrócić. Wiem, że byłam w gorszych sytuacjach i nie powinnam się załamywać, ale przepraszam, gdyby teraz to definiowało moje myślenie. Pozwólcie, abym mogła czasem zagłębić się w Was, porzucić na chwilę własne troski i być może - posłużyć jako osoba - która z przyjemnością Was wysłucha. 


Póki co - uciekam w sen. Poniedziałek był dla mnie bardzo trudnym dniem. Czas to odespać i obudzić się z nową nadzieją. 





"Czasem wyczarowanie niezwykłego dnia wymaga jedynie
drobnej zmiany w jego odbiorze."


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...