Każdy nowy dzień...
~*~
Przed nami - jedno wydarzenie. Obawiam się, czy uda mi się to wszystko dograć finansowo, ale pociesza mnie fakt, że wyjścia nie mam i jakoś to będzie. Na dniach ubezpieczam samochód, zamawiam koszulki i zamawiam tort. Chodzi mi po głowie myśl, aby jeszcze jedna osoba miała okazję zdmuchnąć świeczki na torcie urodzinowym o wdzięcznym i neutralnym napisie "Wszystkiego najlepszego". Myślę, że uda się to dogadać z drugą solenizantką i nie będzie to dla niej problemem.
Przeczytałam właśnie słowa Kai Kowalewskiej, że "...kiedyś Ci to minie. Tamten człowiek. Tamta tęsknota". W tych dniach mija właśnie trzy lata odkąd wszystko definitywnie wzięło w łeb. Spotkania pod osłoną nocy, długie rozmowy, nieśmiałe pytanie, czy może wg niej warto spróbować i odpowiedź, że to nie jest zły pomysł... Przeżywam to dlatego, że znów mi się przyśniło. Nie myślałam, nie analizowałam (generalnie rzadko analizuję, przeważnie przytrafia mi się jakaś myśl podszyta tęsknotą), po prostu poszłam spać i tam znów była nieuchwytna... Wewnętrznie mnie to gryzie. Chciałabym usłyszeć, że to nie jest nic złego... Że po prostu - pewne relacje dłużej się trawią i potrzebują więcej czasu. Jestem świadoma tego, że to jest idiotyczne, że nikt nie chce już o tym słuchać ani o tym czytać. Ale gdzie mogę wylewać swoje smutki, jeśli nie tutaj? Dlatego - jeśli Cię to męczy - proszę, nie krytykuj tego, po prostu tego nie czytaj.
W pracy - raz lepiej, raz gorzej. Dziś miałam okazję pracować stricto na sklepie. Dokładanie towarów nie jest mi obce, ale ja po prostu nie mam siły. Po kilku godzinach powłóczania nogami byłam ciekawa, czy to chwilowy przejaw braku kondycji, czy po prostu już stały element braku siły. Lekarz w momencie wypisywania mnie ze szpitala kilka lat temu powiedział wprost: ma pani zakaz pracy fizycznej i pracy w trybie nocnym... Także tak...
Zaczął się etap gromadzenia przeze mnie dokumentacji medycznej, aby stanąć na komisji lekarskiej pod koniec kwietnia. Wiadomo - przez te pięć lat nie stałam się zdrowsza - ale przecież zespół orzekania o stopniu niepełnosprawności zawsze może uczynić mnie nagle w 100% zdolną do pracy. Od pracy się nie migam, wykonuję obowiązki w miarę możliwości. Ale nie jestem tak sprawna, jak byłam te 6-7 lat temu. I dlatego dziś ogarniałam lekarzy, ale pewnie będę robić to do końca tygodnia. Skierowania, wizyty, a potem dokumentacja złożona u celu.
Dzisiejszy dzień chyli się ku końcowi. Jestem zmęczona pomimo, że miałam dwa dni wolnego. Przede mną dwa tygodnie drugich zmian. Dziękuję, że w moim życiu jest tylu wartościowych ludzi. Z moją mamą na czele. Dziś dzielna rodzicielka udała się w samotną podróż do Częstochowy. Oby przyniosło to zamierzony efekt...
Dobranoc.
Muzycznie: Seal - Touch.
w których całowałem Twoje usta, Twoje oczy, Twoją twarz, Twój dotyk..."
Komentarze
Prześlij komentarz