Krok...
~*~
Podczas dzisiejszej rozmowy z moją mamą, powiedziała mi ona, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie przekonam co by było, gdyby. I tym sposobem postanowiłam napisać. Nie umiem nawet opisać tego, jak wiele mnie to wewnętrznie kosztowało. Cale mnóstwo strachu przed odrzuceniem. Strachu, aby ktoś nie odebrał tej próby jako narzucania się. Co z tego, że naprawdę ktoś jest pierwszą myślą... to przecież nie ma znaczenia w ostatecznym rozrachunku, ponieważ strach przed tym, aby ktoś sobie nie pomyślał, że chcę go wykorzystać - zwycięża.
Ostatnio spadł mi cukier. Była szósta rano. Przebudziłam się z uderzeniem ciśnienia do głowy. Usiadłam i wiedziałam, że muszę czym prędzej dojść do kuchni i wypić wodę z sokiem. Wstałam, zataczając się i przytrzymując ściany doszłam do kuchni. Jakoś. Po omacku zapaliłam światło. Opadłam na krzesło ze szklanką wody z sokiem i wypiłam połowę zawartości modląc się, aby to minęło. Nie wiedziałam jeszcze, która była godzina. Telefon jak zwykle zostawiłam w pokoju. Sięgnęłam po ciastko i zmusiłam się do zjedzenia go. Potem kolejnego. Wilczy głód, tak to nazywają w momencie spadku. Gdy wypiłam całą szklankę słodkiego napoju zmierzyłam cukier. 55. Nie wiem zatem ile miałam, gdy dotarłam do kuchni. Rekordem było 22... Co już jest wartością mocno zagrażającą życiu. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia dlaczego tak było. Ostatnio non stop mi spada cukier. Albo wywala mi ponad granicę normy. Nie jestem w stanie tego okiełznać. Nie wiem, czy to następstwo stresu, czy może po prostu okres względnej stabilizacji dobiegł końca. Generalnie jednak tamta noc się ustabilizowała po kilkunastu minutach. Powlokłam się do łóżka. Usiadłam i poczułam, jak znów robi mi się zimno. Czyli cukier zaczął się normować. Przykryłam się kołdrą i czekałam, aż serce spowolni z wartości mocno powyżej 100...
Czy kiedykolwiek dopuścisz mnie do siebie?"
Komentarze
Prześlij komentarz