~*~
Za mną trzy tygodnie pracy. Samo zajęcie bardzo mi się podoba. Ale nie ma dnia, abym nie miała jakiegoś spięcia z kierowniczką i jej zastępcą. Sugerowano mi już kradzież, mataczenie, to, że chciałam na pewno oszukać inną koleżankę, tchórzostwo, itd. Pracując kilka lat na sortowni nie zdarzyło mi się wynieść stamtąd nawet grosza. A pracowało się z milionami... Tutaj problemem jest to, że ma się manko na 7,50 zł, które niezwłocznie trzeba dołożyć z własnej kieszeni. Nie mówiąc o tym, że nadwyżki znikają w eterze. Ostatnio klientce wypadło 70 zł. Nie zarejestrowałam tego kiedy, ale następna klientka je podniosła i podała mi mówiąc, że tej poprzedniej wypadło. Nie bardzo wiedziałam co mam z tym zrobić, więc chwilowo odłożyłam je na bok czekając, aż tamta kobieta się po to wróci. Ale nie wróciła się, a ja nie mogłam tych pieniędzy schować sobie do kieszeni, więc schowałam je do osobnej przegródki w kasetce, która była zamykana. Ostatecznie skończyło się na tym, że kierowniczka zasugerowała mi kradzież, bo nadwyżka w kasetce 70 zł to na pewno oszukanie jakiegoś klienta. Takich sytuacji jak dotąd było dwie. I jestem tym zmęczona. Zmęczona tłumaczeniem się pod tyradę dwóch głupich kobiet. Odkąd pracuję nie usłyszałam ani razu, że jak na nowego pracownika szybko ogarnęłam ich system i generalnie, że dobrze radzę sobie z klientami.
A sami klienci? Dla mnie rewelacyjni. Sympatyczni, uprzejmi. Gdyby nie problemy kadrowe - naprawdę byłaby to świetna praca.
Mam jakiś kryzys pookresowy. Czuję się po prostu przybita tą sytuacją w pracy. Czuję się przybita po prostu nadmiarem emocji. Mam wrażenie, że wszystko mi się wiecznie wymyka z rąk... Staram się tak nie myśleć, być bardziej pozytywnie nastawiona, ale się po prostu nie da. Czegoś mi cały czas brakuje, jestem niekompletna, co sprawy w żaden sposób nie ułatwia. Chyba terapia to taki dobry moment. Przede mną teraz dużo pracy - tak w sklepie, jak i gromadzeniu dokumentacji lekarskiej, aby stanąć na komisję pod koniec kwietnia. Za tydzień mija 5 lat odkąd zasiliłam grono słodziaków. Każdy stres odbija się spadkiem cukru, ale przecież "To nie przedszkole, aby się czymś stresować". Gdzie ja zgubiłam tą swoją pewność siebie, na Boga!
Kończę. W słuchawkach - cisza.
"Niesamowite, jak słaby staje się człowiek,
kiedy jego szczęście zależy od drugiej osoby."
Komentarze
Prześlij komentarz