Marcowo...

 ~*~


Weekend dobiega końca. Był intensywny, pozwolił mi się nad kolejnymi sprawami pochylić i zaplanować kolejne weekendy marca. Przyszły weekend będzie intensywnością samą w sobie i ciekawa jestem, czy uda mi się wszystko dopiąć na ostatni guzik. Ludzi zaproszonych spore grono i jak w przypadku roku poprzedniego ciekawa jestem, czy wszystkich pomieszczę na swoim skromnym metrażu. Na szczęście mam nowy stolik, więc będzie gdzie przy drugiej kanapie ustawić kubek z kawą. Szykujemy z koleżankami niespodziankę muzyczną dla solenizantki. Najlepsze, że jednym z tych prezentów będzie też obecność jednej z koleżanek - chociaż nie jest ona tego w ogóle świadoma - ani jedna, ani druga. 


Dzisiejszy dzień - 1 marca - to kolejna rocznica, która zmusi mnie w przyszłym tygodniu do pojechania na cmentarz. Gdyby mój brat żył, dziś skończyłby 34 lata. Zawsze nastraja mnie to pewnego rodzaju nostalgią, bo mam wrażenie (zresztą moja mama również), że część jego cech po prostu zapisała się we mnie. Oczywiście to szalona nadinterpretacja, ale zupełnie mi ona nie przeszkadza. 

6 lat temu, 28 lutego, miałam też możliwość opuścić swój dom rodzinny. Pamiętam wszystkie emocje, niepewności, nerwy i podekscytowanie, jakie towarzyszyły mi tamtego dnia. Pamiętam kłótnie z ojcem, pamiętam kłótnie mojej Partnerki, którą ona odbyła ze swoją babcią. Pamiętam oczekiwanie na właściciela mieszkania, który spóźniał się z kluczami. I to uczucie strachu, gdy przekroczyłyśmy próg mieszkania w towarzystwie jej kuzyna i naszej kumpeli. Pamiętam też, jak z owym kuzynem pojechaliśmy na zakupy we dwójkę, aby zaopatrzyć mieszkanie w potrzebne środki czystości, inne niezbędne rzeczy i... czekoladki, bo 1 marca to były też urodziny mojej jakże nieodżałowanej Współlokatorki.

Wiem, że nie przeczytasz tych słów, ale co roku tutaj piszę Tobie życzenia urodzinowe. Dziś kończysz 26 lat i w związku z tym życzę Ci po prostu spełnienia marzeń i wszystkiego dobrego.



* * * 


Dla wielu to żałosne, ale mam to gdzieś. Żadna osoba nie chodzi po świecie w moich butach, nie czuje moich lęków i obaw, nie wspomina tego wszystkiego, nie snuje takich marzeń czy planów. Nikt nie oddycha moimi płucami, nie widzi rozterek i pragnień. 
Ostatni czas jest dla mnie przedokresowo ciężki. Wiele rzeczy mnie smuci i wzrusza. Nocami śnią mi się osoby, które nie powinny. W pracy też przeżywam mniejsze i większe wzloty i upadki. I nie mam siły. Mam nadzieje, że wraz z nadejściem wiosny będę więcej spacerować.
W marcu mam też mnóstwo wizyt u specjalistów, badania, których się troszkę boję, bo nie wiem co tym razem wykażą. Marzec to wszystkie wolne weekendy poza tym, o który prosiłam - bo przecież po co mi wolna sobota, gdy chcę zrobić urodziny swoje i mojej kumpeli. No tak... Po nic. 


Kończę. W słuchawkach wykonanie piosenki "Treat You Better" Shawna Mendeza w wykonaniu Sama Tsui, jego męża Caseya Brevesa i genialnej grupy muzycznej KHS. 


Wszystkiego dobrego Kochani!





"Zatrzymam dla Ciebie czas w tej sekundzie,
W której powiesz, że też mnie chcesz..."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...