Kolejny krok...
* * *
Długo w sumie dojrzewałam do tej decyzji, ale po przemyśleniu "za" i "przeciw" uznałam, że to właściwy moment na powrót. Nie wiem, czy wrócę do tego samej chwili w rozmowie z terapeutką, na której skończyłam we wrześniu, ale uważam, że powrót na terapie jest niezbędny, abym mogła w pełni zrozumieć to wszystko, co we mnie siedzi. Owszem, jest blog, na którym mogę - poprzez pisanie - przyjrzeć się wielu zagadnieniom. Owszem, są rozmowy z ludźmi i poznawanie nowych jednostek - ale wciąż czuję się wewnętrznie niekompletna. Zastanawiam się, jak to jest, że często trafiam na osoby, które są silnie zaburzone i mają problemy z osobowością. I to nawet nie chodzi o to, że ktoś do mnie zagaduje podświadomie wyczuwając, że go nie odtrącę. To ja często odpowiadam na ogłoszenia czy po prostu zagaduję do kogoś, kto później okazuje się właścicielem borderline czy autyzmu. Nie skreślam, ale gdy mam to szczęście ponownie poznać kogoś wyjątkowego, wrażliwego w szczególny sposób, uśmiecham się w duchu, że tak po prostu jest.
Niestety. W tym wszystkim jest tak, że jeszcze nigdy nie usłyszałam od swoich niezaburzonych znajomych, żebym zgrywała ofiarę. Nie poczułam się odtrącana i zbywana słowami, że mojej czułości jest za dużo, że nikt nie będzie mnie głaskał po głowie zawsze wtedy, gdy tego potrzebuję. Takie słowa słyszałam tylko od osób, które borykały się na co dzień z jakąś trudnością, a których miałam okazję dopuścić bliżej siebie. Nie chcąc tego, jednocześnie nie potrafiąc tego zatrzymać, pozwalam, aby ktoś wszedł mi na głowę, był wobec mnie niemiły i często deptał moje poczucie własnej wartości. Sama na to pozwalam, bo nie umiem powiedzieć "dosyć". Dlaczego tak jest? Najczęściej dlatego, że gdy już powiem "dość!" ktoś i tak mnie zagłuszy i zakrzyczy, a moje słowa będą tylko ruchem ust niemowy. Bez posłuchu.
Chciałabym czasem po prostu korzystać z życia bez konsekwencji. Chodzić o łóżka z nowo poznanymi kobietami bez wyrzutów sumienia. Mówić wprost, że ktoś jest debilem, a nie ubierać dysfunkcje mózgowe w ładne słowa, aby tylko kogoś nie urazić. Tłumaczyć czyjeś zjebane zachowanie i jeszcze przepraszać, że miało to czelność mnie zranić. Tak, jestem wrażliwa. Tak, pomimo całej swojej wewnętrznej siły - łatwo mnie zranić, bo wiele rzeczy biorę do siebie. Tak, nie mam w sobie tyle siły ile kilka lat temu i do głosu przez to dochodzą wszystkie moje słabości. Tak, czuję się często ofiarą losu.
I tego nie zmienię. Albo ktoś to akceptuje i przyjmie takim jakie jest, albo niech spada. Nic na siłę. Może terapia pozwoli mi odbudować to, co gdzieś w sobie zagubiłam i rozbiłam niczym wieże z klocków. Dojrzewam powoli do jednej rozmowy, która - mam wrażenie - pozwoli mi wreszcie zatrzasnąć drzwi od długoletniego rozdziału. Ciekawa jestem co moja terapeutka powie na ten pomysł. Póki co sama się z nim oswajam.
Powoli kończę. Wylałam tutaj troszkę frustracji i być może część zdenerwowania. Nie jestem idealna, nigdy się za taką nie uważałam. Chciałam tylko zaznaczyć, że z moją pamięcią po prostu jest gorzej. Nie jestem w stanie wielu rzeczy zapamiętać tym bardziej, że często poznaję nowych ludzi i to uzupełnia mój umysł o kolejne szczegóły. Wynika to z przebodźcowania, z dużej ilości stresu. Ostatnie pół roku było ciężkie: zmiana pracy, zakończenie związku, zmiana mieszkania, problemy zdrowotne i chociaż nie okazuję tego na co dzień - po prostu mnie to przerosło. Pewnie przyjdzie taki moment, że terapia mnie złamie, wreszcie pozwolę sobie się w pełni wypłakać. Do tego jednak czasu pewnie będę udawać, że wszystko mam pod kontrolą, bo utrata kontroli wywołuje u mnie ataki paniki. Zatem - długa droga przede mną.
Kończę. Czas zrobić obiad, aby o 17:00 móc go zjeść. Rozpogodziło się, od razu przy słońcu jakoś lepiej się myśli. Spokojnego dnia!
Komentarze
Prześlij komentarz