Przemyślenia i serdeczne życzenia...
* * *
Podczas wczorajszej rozmowy z moją dobrą koleżanką dotarło do mnie, gdzie leży mój problem i jakim cudem udawało mi się przez 3 lata żyć w zgodnym związku. To może głupie, nie wnikam, ale wszystko wynikało z przyjmowania pewnej roli. Ostatnio pisałam, że często jestem postrzegana jako ofiara, ale za bardzo wtedy tego nie rozumiałam. Po wczorajszej rozmowie dotarło do mnie, że to jednak ma jakby sens... Pozwalam, aby to ktoś dominował w relacji, podejmował decyzję, miał rację, nawet jeśli sama nie do końca się na coś zgadzam. To jest coś, co robię bezwiednie, stawiając się w pozycji tej słabszej, co w ostatecznym rozrachunku spycha mnie jeszcze bardziej, dalej, a ja nie jestem w stanie tego zatrzymać i w owej relacji pojawia się irytacja, ciągłe kłótnie i brak mówienia z mojej strony o tym, co mnie boli. Muszę chyba sobie te swoje przemyślenia jeszcze gdzieś zapisać, aby wracając na terapię mieć gotowy zakres tego, z czym przychodzę.
Teraz tak siedzę i dalej nad tym myślę rozciągając swoje przemyślenie na niepowiedzenia, jakie moja przyjaciółka przechodziła zanim weszła w swój długoletni związek. I widzę pewną analogię błędów, które popełniam teraz ja, a które wtedy popełniała ona i czego sama nie potrafiłam na tamten moment zrozumieć. Zastanawiam się, czy jestem w stanie ten mechanizm jakoś zatrzymać. Czuję się wewnętrznie przytłoczona przemyśleniami, które i tak i tak nie przyniosły mi żadnych rozwiązań, a jeszcze bardziej skomplikowały obecny stan rzeczy. Wyczekuję tego dnia za dwa tygodnie, gdy będę mogła przyjrzeć się temu wszystkiemu...
Tęsknota... mam czasem wrażenie, że moja wewnętrzna pustka, niczym czarna dziura, pochłonie mnie do reszty i nie pozostanie ze mnie nic poza jedną wielką beznadzieją. Śmieciem. Po prostu. Muszę to w sobie jakoś poskromić. Nie dać się smutkowi, nie dać się tęsknocie, zawalczyć o siebie, pokochać to kim jestem ze wszystkimi wadami, słabościami, mocnymi stronami i zaletami. Czy mi się to uda...? Nie wiem.
* * *
Jutrzejszy dzień to pewien jubileusz. Okrągła liczba. Rozpoczęcie kolejnej dekady i chociaż osobiście nie będę mogła tego z Tobą świętować to bardzo się cieszę, że mogę choćby tutaj nakreślić kilka słów. Otóż... Droga jutrzejsza Solenizantko: życzę Ci wszystkiego co najpiękniejsze, dużo radości, spełnienia marzeń, nowych celów, jeszcze więcej miłości, zdrowia - bez którego tak ciężko w dzisiejszych czasach, jak również w obecnej sytuacji epidemiologicznej. Ponadto życzę Ci uśmiechu, abyś nadal była tą Gwiazdą, którą jesteś. Abyś dalej miała w sobie tyle wewnętrznej energii. Trzymaj się ciepło!
* * *
Komentarze
Prześlij komentarz