* * *
* * *
Jeszcze kilka dni temu miałam tysiąc myśli w głowie, jakieś takie pozytywne podekscytowanie. Ale teraz uświadamiam sobie, że nic nie dzieje się bez powodu. Niektórzy ludzie stają na naszej drodze i chociaż w pierwszej chwili mamy wrażenie, że mamy jednego wspólnego znajomego, to później okazuje się, że wzajemna przeszłość przecina się poprzez różne miejsca i różnych ludzi. Dzisiejsze spotkanie miało być sposobnością do obejrzenia serialu, pogadania o grze aktorskiej, o wątkach, pośmianiu się, nacieszeniu ścieżką dźwiękową. Zamiast tego był rozmową o przeszłości.
Ta rozmowa uświadomiła mi, jak mocno jesteśmy ze sobą powiązani jako środowisko branżowe. Wykres Alice z The L Word - to może śmieszne, ale jednak miałby rację bytu, bo sama zaczęłam się gubić, gdy mówiłam o powiązaniach między moimi znajomymi. Gdy dziś dodałam do tego osobę, która gdzieś siedziała mi w głowie - jeszcze bardziej się zdumiałam. Ale raz jeszcze pojawił mi się w głowie komunikat: "Stop". Uświadomiłam sobie, że ja serio się do tego nie nadaję. W ogóle do relacji. Dzisiejszy dzień - chociaż nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego - zmęczył mnie. Rano byłam w pracy, później wróciłam, ogarnęłam cotygodniowo mieszkanie, ugotowałam obiad, wzięłam prysznic po tym sprzątaniu i pojechałam po koleżankę, aby obejrzeć z nią serial. Później ta rozmowa i wylądowanie w drodze powrotnej na moim ukochanym tarasie widokowym z widokiem na nocne miasto. To miejsce... zawsze będzie w moim sercu. Zawsze będzie mnie wzruszać. Będzie moją przystanią. To tam miało miejsce tyle przełomowych rzeczy. To tam mój średni brat się oświadczył swojej przyszłej żonie. To tam byłam na spacerze z przyjaciółką po swojej 18-tce i śmiałyśmy się widząc jak mój pies atakuje kamyk. Teraz moje życie ubogacają koty. Moje bure starsze cudo już się odobraziło i wreszcie przy mnie jest blisko. Uczą się wzajemnej symbiozy, a ja biorę sobie do serca: Wszystko co doskonałe dojrzewa powoli.
Wczoraj po kilku miesiącach spotkałam się z bardzo ważną dla mnie osobą. Rozmowa w samochodzie uświadomiła nam obu jak tak naprawdę zawsze nazywała się nasza zażyłość. FWB. Friends with benefis. Paradoksalnie jest w tym sporo racji. Gdy wczoraj czułam na swojej dłoni jej dłoń, gdy mogłam się wreszcie przytulić - naładowałam baterie. Zrozumiałam, że ja nie jestem gotowa, aby dopuszczać kogoś innego tak blisko siebie. Że na tyle cenię to, co jest mi bliskie emocjonalnie i na tyle się przy tym czuję bezpiecznie - że nie potrzebuję tego bardziej komplikować. Chyba po prostu nie jestem na to komplikowanie gotowa. Owszem, chcę poznawać nowych ludzi, bo wiecznie jestem tego głodna, ale... tyle. Wystarczy. Wczorajsze wojażowanie spontaniczne uświadomiły mi, jak cholernie mi tego brakowało. I jak bardzo to dla mnie jest inspirujące. Dziękuję, że pomogłaś mi z tym haczykiem xD Naprawdę jestem pierdołą, która nie umie się za to zabrać. Avengersi już wiszą. Jeszcze kilka innych. Wyprawa nad zalew oddalony o ponad 30 km - zabawne, serio. Ale właśnie to zawsze mnie mega ujmowało. I to, że luźno rzuciłaś opcję marszu. To jest ten rodzaj spontaniczności, którą lubię. Ale to wiesz.
"Obiecuję sobie, że nie popełnię błędu
Nie wrócę do starych nawyków
Bo ból serca jest okrutny
A miłość to suka."
Komentarze
Prześlij komentarz