Rozgardiasz...

 * * * 


Uciekam. Od myśli, od uczuć. Chociaż te ostatnie są pełne wewnętrznej frustracji. Pomimo, że jest to miejsce, gdzie zawsze mówię co myślę mam wrażenie, że to mnie po prostu przerasta. Poziom spierdolenia w ostatnim czasie, gdy już mam nadzieje, że jakoś to wszystko będzie, że dam radę - po prostu mnie przerasta. Gdy mam nadzieje na miłe spędzenie czasu - rozluźnienie, oderwanie się od tego, to i tak coś musiało pójść nie tak. Nie wiem, może podświadomie liczyłam na to, że usłyszę: "Ej, to nic, trudno, sytuacja losowa, najważniejsze, że spędzamy razem czas". 

Nie umiem radzić sobie z własnymi negatywnymi emocjami, a przyjmować czyjeś rozczarowanie, to obecnie dla mnie za dużo. Troszkę czuję się zagubiona, dlatego nawet prosta czynność, jak naklejenie plasterka na haczyk na ścianę to dla mnie taka nieco czarna magia. A może definiuje to po prostu natłok myśli, które i tak wciąż wędrują do mojej mamy. Nie wiem. Po prostu proszę o cierpliwość, bo pewnie jeszcze nieraz prosta czynność mnie przytłoczy. 


Kolejne dni miną mi na jeździe autobusem i dogrywaniu wszystkich terminów z kalendarza. 
Pokój ślicznie wygląda z ukochanymi antyramami. Naprawdę - asystent rodziny to byłoby to. A może czas, abym wreszcie w 100% nauczyła się polegania tylko na sobie. 


Jest mi w chuj smutno. 
Przeokresowo i do dupy. 
Witaj poniedziałku!






"W tej studni nieszczęść 
Wisi wiadro pełne smutku
Kołysze się wolno i boleśnie jak dzwon
A dźwięk jest martwy i pusty."


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...