Cenna lekcja...

 "Każdy świt przynosi nową nadzieję."


Jestem typem mruka. W sensie kiedyś byłam bardziej duszą towarzystwa, byłam głośna, zabawna, wszędzie było mnie pełno, troszkę taki towarzyski wulkan energii. Teraz, od kilku lat obserwuję w sobie wyciszenie, większe zamyślenie, które sprawia, że towarzystwie odłączam się od grupy, aby w milczeniu nad czymś się zastanowić, wewnętrznie wyciszyć. Dawniej też tak miałam, było to nawet bardziej permanentne, ponieważ potrafiłam nie odzywać się przez kilka godzin, tylko obserwować i słuchać. W ostatnim czasie było we mnie sporo lęku. Bałam się odbioru mojej znajomej w towarzystwie, a wyszło całkiem gładko w kwestii poznawania się. Ten czas uświadomił mi jednak, że pewne sprawy są poza mną, że nie jestem w stanie odnaleźć się w niektórych sytuacjach i po prostu wycofuję się w swoje zamyślenie. Kilka lat temu dziewczyna, z którą się spotykałam i z którą znajomość kosztowała mnie wiele nerwów, łez, emocji przekroczyła pewnym stwierdzeniem moją granicę. Przelała się wtedy czara goryczy i powiedziałam "pas". Podczas tego weekendu także granica we mnie została przekroczona. Jestem w stanie wiele wybaczyć, wiele zrozumieć, wiele rzeczy sobie samej wytłumaczyć. Ale pewnej dozy skurwysyństwa moja siła nie jest w stanie udźwignąć. Mogę oberwać raz, drugi... ale gdy ktoś mówi takie rzeczy, robi tyle rzeczy, które mnie gdzieś emocjonalnie dotykają - nie jestem w stanie już dłużej tego znosić. Długo tłumaczyłam osobę bardzo dla mnie ważną. Długo dochodziłam do siebie po naszych kłótniach i niesnaskach. Nawet wycofałam się wewnętrznie i pomimo, że był w moim życiu ktoś, kto mnie zainteresował - odstąpiłam od tego zainteresowania - to wciąż i tak było za mało. Za mało na szacunek, którego nie otrzymałam, pomimo mówienia głośno o tym, jak bardzo jest się wobec mnie fair, jak bardzo darzy się szacunkiem "moje ciało" - nosz kurwa. Nie chciałam atencji, tylko szacunku. I ten szacunek został zbrukany tekstem: "No tak, nie rozłożyłyśmy przed tobą nóg to nas wyrzucasz z domu". A to wszystko po tym, jak wspominałam kilkukrotnie, że rano muszę być u przyjaciółki pomóc jej przy przeprowadzce. W ogóle nie ważne co miałam zaplanowane, jakim prawem ktoś - kto mnie ponoć darzył szacunkiem - był w stanie powiedzieć coś takiego? Przegięłaś. Przekroczyłaś moją granicę i dla mnie nasza znajomość została zakończona. A naprawdę liczyłam na to, że będziemy w stanie zbudować dobre fundamenty pod wartościową przyjaźń, gdzie obie będziemy się wzajemnie wspierać, dopingować w kontaktach międzyludzkich, czy na ścieżkach kariery. Zamiast tego usłyszałam od Ciebie tyle słów, które nie powinny były paść. Ale najgorsze jest to, że Ty nigdy nie widzisz winy w sobie. Dlatego tym bardziej podziękuję. 


Ten weekend był ciężki. O ile poprzedni był dla mnie trudny, ten przekroczył moje bariery, wstrząsnął mną i teraz i tak odbija mi się to czkawką, bo mam od dwóch nocy koszmary. Będąc na spotkaniu pożegnalnym przyjaciółki usłyszałam tylko, że to jest teraz mój czas, aby pielęgnować to co we mnie najbardziej wartościowe. Mam na czym się teraz skupić. Muszę zaopiekować się wpierw sobą, muszę zaopiekować się moją mamą i wspierać mój ukochany Dream Team, który kolejny raz pokazał, że jest solidnym i trwałym fundamentem przyjaźni, której nie pokona ani czas, ani odległość. 

Po raz kolejny świat pokazał mi wartości, ale też i oblicze tego, że każdy ma wady. Cenna lekcja na przyszłość i może kolejny raz nie popełnię błędu w postaci pozwolenia, aby ktoś potraktował mnie jak śmiecia. 


W słuchawkach - cisza.

Miłego dnia. 






"Rozczarowania otwierają oczy, a zamykają serca."


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...