Dopingowanie...
"Pachniesz jak szczęście.
Moje najpiękniejsze wspomnienia mają twój zapach."
Naprawdę uchodzę za silną. Przynajmniej im dłużej patrzę na niektóre swoje znajomości, tym bardziej i wyraźniej widzę, że niektórzy ludzie nie dostrzegają tego, że dana sytuacja jest dla mnie ciężka, że sobie z nią nie radzę. Kto to widział, że nie chcę się z kimś kolegować? Jak mogę nie chcieć kolegować się z kimś, kto czuję, że mnie zranił? Mam wrażenie, że moje słowa odbijają się od ścian. Podając racjonalne - wg mnie - argumenty - i tak dostaję sugestie, że wina leży tylko po mojej stronie. Zero pokory. Zero empatii. Nie jestem bez winy, bo wiem, że pewne sprawy mogłam rozegrać inaczej. Mogłam nie wychodzić ze swojej strefy komfortu i poprzestać na zwyczajowym spotykaniu się w duetach. Ale standardowo, po raz hmm... 3? Albo nawet i 4 - wjebałam się w trójkąt emocjonalny. Intencje - jak zwykle w zamyśle były dobre, natomiast realizacja - już mniej udana. Efekt jest taki, że nie jestem w stanie... nie potrafię się przemóc... Uciekam. Ten strach sprawia, że trzęsą mi się ręce, wali mi serce, spada mi cukier i nie wiem jaką przyjąć postawę. Przez lata obserwacji i bycia w takich sytuacjach wiem, że najlepsza opcja to odciąć się. Bo przecież jestem silna. Bo sobie poradzę. Bo to nie pierwszyzna. Bo mam inne rzeczy jeszcze na głowie.
Ta chęć ucieczki sprawia, że moje myśli dryfują od chęci opuszczenia ukochanego miasta i wyjechania na drugi koniec świata, po chęć ucieczki całkowicie od wiecznych porażek, coraz bardziej depresyjnego myślenia i sprawiania zawodu każdemu, na kim mi zależy.
Tylko Twoje kroki słychać. Twój płacz i jęk.
Jesteś przecież jeszcze młody. Wiele możesz zdziałać.
Tylko życie tracisz swoje - w różny sposób."
Komentarze
Prześlij komentarz