Mrugnięcie okiem...

* * *  


Mówić, że jestem podekscytowana i zauroczona, to jak nie powiedzieć nic... Wcale od kilku godzin nie uśmiecham się praktycznie cały czas... 

Jadąc na weekendowe spotkanie nie wiedziałam czego się spodziewać. Każda rozmowa telefoniczna dawała mi nowy obraz sytuacji, obraz jej osoby. Całą drogę do Krakowa spędziłam drzemiąc i słuchając muzyki. Jak zwykle czujna
Rozmyślałam, snułam wizje, ale ostatecznie zaczęłam odczuwać stres. Na przesiadce zakupiłam kawę i siedząc w drugim pociągu zaczęłam czuć, jak z nerwów się pocę. To nawet nie było tak, że się czegoś bałam, czy jechałam w ciemno. Pomimo to, gdy już wysiadłam u celu zrozumiałam, że to stało się faktem. Swej towarzyszki nie zauważyłam, dopóki nie zawołała mnie z drugiego peronu stacji. Gdy się odwróciłam to miałam takie: "Ojeej... jaka ona jest ładna!". No śmiałam się do siebie idąc w jej kierunku i dopóki nie doszłam do schodów to nie podnosiłam wzroku wiedząc, że ona na mnie patrzy. Zawsze starym zwyczajem wyciągam rękę na przywitanie, a teraz po prostu się przytuliłam zostając te dwa stopnie niżej. I już to przytulenie powiedziało mi więcej niż tysiąc słów. 


Obserwując otoczenie, obserwując jej osobę... Miałam mnóstwo myśli w głowie. Moja wrodzona zachowawczość owszem, miała się bardzo dobrze, ale z drugiej strony odważyłam się skracać dzielący nas dystans. Spojrzenia potrafią mówić własnym językiem. Chociaż tematów do rozmów nam absolutnie nie brakowało. Był taki moment, gdy poważnie zastanawiałam się, w jakim kierunku to mogłoby iść, ale czułam ciepło, jakąś taką delikatność między nami. Obustronną nieśmiałość. Pamiętam wciąż ten moment rozmowy przed zaśnięciem, gdy koniec końców wzięłyśmy się za ręce. Czułam, jak serce wali mi w piersi i cała się robię sztywna w jakimś dziwnym oczekiwaniu. Aż w końcu poczułam, jak ona zasypia i czułam taki wewnętrzny spokój. Świadomość, że na co dzień nie idzie to tak szybko bardzo mnie samą wyciszyła. 


Spotkanie było więc okraszone ogromem subtelności, wymiany spojrzeń, tysiącem słów i wzajemnej chęci spędzania razem czasu. Nawet to, jak wychodziła na papierosa zupełnie mi nie przeszkadzało. Zawsze czuję awersję, niechęć, tak teraz było to takie po prostu...
Obejrzałyśmy kilka filmów - od drugiego sezonu "Kontroli", przez film "Kostka Przeznaczenia", który rozbawił mnie w swej głupocie, na dwóch odcinkach pierwszego sezonu "Słowo na L: Generacja Q".
I gdy rozbrzmiała piosenka "Love is a bitch" zespołu Two Feet, a raczej gdy się ona skończyła nastąpiło to, czego gdzieś wyczekiwałam... Do mojego pociągu zostało około 30 minut, więc zatrzymałam serial mówiąc, że musimy się zbierać... Muzyka gdzieś zadźwięczała między nami. Spojrzałam na nią i zapytałam, czy podzieli się ze mną swoimi myślami i w odpowiedzi zobaczyłam tylko, jak kiwa głową. Powiedziała mi, że nie znosi swojej nieśmiałości, która ją tak blokuje. Zapytałam do czego ją blokuje, a ona odparła, że do wykonania pierwszego kroku. Spytałam zatem jaki to byłby krok i usłyszałam, że chciałaby mnie pocałować. Widziałam tak niesamowitą nieśmiałość, że po prostu przysunęłam się i uczyniłam ten krok. 

W którymś momencie wczorajszego dnia zrodziły się we mnie niepewności, ale jednak wystarczyła odpowiednia muzyka w tle i wszystkie puzzle trafiły na swoje miejsce. Może to właśnie dlatego wycofałam się na ludzi przez cały poprzedni rok, może dlatego nie potrafiłam i nie chciałam nikogo do siebie dopuścić, aby samej się w sobie wyciszyć i nie robić już rzeczy, których bym później żałowała. Nie wiem co przyniesie mi przyszłość, ale na chwilę obecną, popijając herbatę z kubka z Małym Yodą - jestem po prostu szczęśliwa. Pozwalam sobie wypełnić się tym uczuciem. 


Dobranoc.
W słuchawkach na przemian piosenki Shawna Mendesa, Kendji Giraca i Two Feet z utworem, który jest do wszech miar zmysłowy. I ma słowa, których każdej nocy używam modląc się przed zaśnięciem...






 "...obiecuję sobie, że nie popełnię błędu...".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek człowiekowi człowiekiem...

Przeddzień Halloween...

Frustracja i smutek...