Nostalgicznie...
"Nostalgia jest cierpieniem spowodowanym
przez niespełnione pragnienie powrotu."
Za nami kalendarzowy Blue Monday, o którym do samego wieczora nie wiedziałam. Nie przypominam sobie, aby coś w tym dniu było dla mnie przybijające, ale skoro statystyki pokazują, że tego dnia dochodzi do największej liczby samobójstw, nasileń depresji i tym pochodnych - to pewnie coś w tym jest. Dla wielu początek roku to taki moment, aby snuć plany na najbliższe 12 miesięcy. Część osób zakłada, że uda im się rzucić palenie, jeszcze inni postanawiają schudnąć albo przytyć. Przeważnie styczeń stanowi miesiąc siłowni i klubów fitness, bowiem każdy do wakacji chce zacząć rzeźbić sylwetkę, nadawać jej nieco inny kształt. Później, w kolejnych miesiącach, część tych postanowień po prostu umiera. Natłok obowiązków, codziennych zobowiązań, pracy, do tego zmęczenie organizmu i szarość codzienności - dostarcza w nas samych takiej niechęci do podejmowania zobowiązań. Albo do kontynuowania tych na początku roku rozpoczętych.
Od lat jedyne czego sobie życzę wraz z wybiciem północy w Sylwestrową noc, to aby kolejny rok był spokojniejszy od poprzedniego. Ostatnie lata, jeśli o Sylwestra chodzi, spędzałam w gronie znajomych i przyjaciół. Nie było miłosnych uniesień, nie było deklaracji, była po prostu miła noc powitania nowego roku. Wciąż pamiętam, jak kilka lat do tyłu, do godziny 23:00 siedziałam w pracy rozliczając bankomaty. Gdy wybiła 23 odwiozłam koleżankę z pracy do domu, czyli około 20 km od mojego miejsca zamieszkania. Gdy dotarłam do swojej miejscowości, do północy zostało ledwie dwadzieścia minut. Rozważyłam dwa rezerwaty przyrody, bowiem nikt z moich znajomych nie zaproponował mi wspólnie spędzonego czasu z tytułu mojej pracy. Efekt był taki, że przywitałam początek roku stojąc przy swoim samochodzie na parkingu jednego z piękniejszych rezerwatów przyrody. Wokoło mnie grupy znajomych otwierali szampana, kradli sobie buziaki, nie szczędzili sobie czułości i przyjacielskich uścisków. Obserwowałam to słuchając radia w samochodzie i patrząc na wystrzeliwane w niebo fajerwerki. To był kolejny i jak się później okazało - nie ostatni Sylwester, który spędziłam bez tej drugiej połówki. Nawet, gdy później byłam w związku ów noc spędzałam ze znajomymi, bowiem pandemia pokrzyżowała nam plany.
Zastanawiam się, jak to jest, że czasem spędzamy z kimś kilka tygodni i tą znajomość zapamiętujemy na długo. Czasem spędzamy z kimś rok i przestaje on mieć dla nas znaczenie wkrótce po zakończeniu rzeczonego związku. Są jednak i takie relacje, gdy pojawiło się to prawdziwe, przepełniające nas uczucie i pomimo, ze tej osoby już w naszym życiu od dawna nie ma - nie jesteśmy w stanie o niej zapomnieć. Dzisiejszej nocy, a raczej dzisiejszego poranka znów przyśniła mi się Ona i nie bardzo wiem, dlaczego moja podświadomość nie pozwala mi się od tego oderwać. Kolejny raz była blisko, czułam jej ciepło, pocałunki i bliskość i po raz kolejny czułam, jak się oddala, jak znika, jak tracę ją z oczu. Mój średni kot mocniej się we mnie wtulił, jakby wyczuwał, że te sny nie są dla mnie proste. Nie wiem jakbym zareagowała widząc ją na ulicy czy w sklepie. Tyle lat przecież minęło od naszego ostatniego spotkania. Czy poczułabym tą całą tłumioną na co dzień tęsknotę, czy też nie czułabym nic uświadamiając sobie, że spotkanie zabiło we mnie resztki żywionej wcześniej miłości.
Dzisiejszy dzień także z innego powodu nie należy do najłatwiejszych. Co prawda dla mnie jest on dniem wolnym od pracy, ale mam z tyłu głowy przeświadczenie, że dla pewnej osoby dzisiejszy dzień jest symbolem zakończenia pewnego okresu, jakże ważnego. Wiem, że w życiu nic nie jest stałe, ale to pokazuje, że ludzie mogą żyć w dwudziestoletnich małżeństwach i nie czuć nic. Przeżywać swoją codzienność bez emocji, bez nuty zastanowienia i refleksji. A czasem w naszym życiu może ktoś zaistnieć na miesiąc, rok, czy trzy lata i pozostać z nami na kolejne miesiące. Moja terapeutka uważała, że to nie jest nic destrukcyjnego, jeśli pielęgnujemy w sobie wspomnienia dobrych momentów w minionych związkach. Czasem to taka bezpieczna przystań, dobry punkt zaczepienia, aby wiedzieć, do czego chciałoby się dążyć w dorosłym życiu. Z drugiej strony echo tego co było powinno pozostać nawet nie echem, a po prostu błyskiem światła. Niczym definiujących dorosłych nas.
Początek roku dał mi też sporo do myślenia w kontekście moich relacji. Jedyne o co się modle od początku tego roku to to, aby nie popełnić błędu. W moim życiu jest kilka ważnych osób. Obserwuję te znajomości, zastanawiam się nad nimi i chociaż jest we mnie wykształcona zachowawczość, jest też poczucie, że chciałabym dopuścić kogoś do siebie. Przede mną spotkanie za niecałe dwa tygodnie. Z jednej strony pamiętam swoją radość, gdy ktoś mi to zaproponował, ale wkrótce to uczucie we mnie zniknęło. Teraz właściwie nie czuję już nic. Owszem, pojadę, spotkam się, ale już nie czuję podekscytowania. Bardziej taki zwyczajowo ludzki odruch, aby kogoś poznać, przekonać się, jak to będzie. Jednakże bez fajerwerków, bez wypieków na twarzy. Być może ma to miejsce za sprawą świeżej znajomości, która przynosi mi każdego dnia sporo momentów do śmiechu, sporo ciepła takiego o nutce zmysłowości. Znajomość, która jest codziennością, wzajemną chęcią poznawania się, a nie zachowawczego stania w miejscu w myśl zasady, że ktoś przesiąknął singielstwem i pewnie minie dużo czasu, zanim w pełni się otworzy. A ja nie wiem, czy chcę jeszcze na to czekać. Ostatnie ponad trzy miesiące owszem, przyniosło mi wiele informacji na czyjś temat, ale też przyniosło mi wewnętrzne poirytowanie, gdy jak zwykle - czego dawniej się szalenie starałam wystrzegać - musiałam czekać. Mając lat tyle, ile mam, ja już nie chce czekać. Owszem, nie chcę czegoś od razu, ot tak, na tacy, bo takie coś często nie ma większej wartości, ale też nie widzę sensu, aby wyczekiwać czegoś, co być może - nigdy nie nastąpi.
Taki dualizm we mnie nie ułatwia niczego, ale z drugiej strony widocznie tak już jest.
W ostatnim czasie dokonałam pewnego kroku świadoma, że to ledwie pierwszy krok na drodze, aby się oswoić z tym, co było kiedyś i co już nie zaistnieje w naszym życiu. Nie tylko dla mnie ten krok był trudny. Zobaczymy co przyniesie czas.
idę do Ciebie
Dotnij mnie
nieumyślnie."
Komentarze
Prześlij komentarz