* * *
Nie wiem z czym to jest związane i jakie są tego podstawy, ale czasem ludzie uświadamiają nam, dlaczego nasze wybory są słuszne. Jeśli miewałam jakieś wątpliwości, czy niepewności, to akurat ostatnie dni mi je gdzieś rozwiały. Nie wiem czy to za sprawą ostatnich dwóch spotkań z moją drugą połówką, czy po prostu dlatego, że ilekroć spędzam czas z kimś innym, myślami i tak jestem przy niej. Niby taka oczywista rzecz, a jednak ostatni czas mocniej mi to uświadomił. Nie chcę bliskości nikogo innego, bo to jednak nie o to chodzi. To nie jest TA bliskość. Ten zapach. Ten głos.
W ostatnich dniach, po jakimś czasie, miałam spotkanie z moją dobrą koleżanką. Na szczęście nie było podczas tych dni żadnych dalekosiężnych wojaży, toteż mogłam odpocząć odrobinę. Cieszy mnie też to, że znalazłam przez to pretekst do zaczęcia serialu, do którego się już jakiś czas przymierzałam. Miło jest też nie musieć spożywać posiłków w pojedynkę.
Jednak przyjęłam do wiadomości to, co do tej pory było gdzieś we mnie głębiej. To, że jednak swoją przestrzenią chcę się głównie dzielić z tą jedną konkretną osobą, nocy nie chce spędzać w swoim mieszkaniu ze znajomymi. W ubiegłym roku nie bardzo rozumiałam dlaczego czułam się każdorazowo nieswojo - czy to z koleżankami, czy nawet ze swoją przyjaciółką. To tak, jak z pytaniem, dlaczego nikogo w ubiegłym roku do siebie nie dopuszczałam. Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że to dlatego, że czekałam po prostu na kogoś konkretnego. Teraz dodatkowo wiem, że nie chcę już sobie czegoś udowadniać na siłę czy przekonywać się, że coś wypada. Pierwszym krokiem do tego było, że na świąteczny czas ze znajomymi zaprosiłam tylko tych, na których towarzystwie najbardziej mi zależało. Mogłam to, co prawda, jeszcze bardziej zawęzić, ale są znajomości, które pomimo, że na co dzień potrafią mnie doprowadzać do szału, a przeszłość z nimi związana nieraz okraszona była cierpieniem, mają jednak pewien czynnik łagodzący. Dlatego wciąż zostawiam dla tych osób otwarte drzwi. Ale zrezygnowałam z wysyłaniem większej ilości zaproszeń. Po co? W jakim celu miałam to robić, skoro nie miałam ochoty widzieć niektórych osób? Przecież to nic złego, że mogę czas z nimi spędzić w innym terminie, niekoniecznie akurat w jeden z niewielu dni wolnych od pracy.
Ostatnie dni uruchomiły we mnie tak mnóstwo przemyśleń, że pewnie nawet trzy czy cztery notki nie pomieściłyby tych słów. Zresztą nie wiem do końca, czy chciałabym się nimi dzielić z kimś więcej, niż z nią. Nie, nie chcę nazywać uczuć, ale po prostu podoba mi się to w sobie. Tak po prostu.
Idzie wiosna.
A przede mną jeszcze prawie trzy tygodnie oczekiwania, aż znów ją przytulę. Poczuję. Pocałuję.
W słuchawkach: Sarah Connor & Natural - Just one last dance, piosenka, którą lata temu wypatrywałam w różnych stacjach telewizyjnych.
Dobranoc i wesołych świąt - na wypadek, gdybym przed świętami (tudzież w ich trakcie) nie napisała żadnej notki.
"Tam, gdzie warto dotrzeć, nie ma dróg na skróty."
Komentarze
Prześlij komentarz