Lot liści...
* * *
Rzadko miewam czas, aby nakreślić kilka słów. Gdy pisałam poprzedni wpis zawarłam w nim strach o przyszłość swojego związku, oraz o strach przed własnym zachowaniem na wyjeździe urlopowym. Strach ten, pomimo, że uzasadniony, nie był druzgocący. Wyjazd bardzo się udał, a związek jeszcze mocniej się scementował. Wyjazd nie w każdym aspekcie był dopracowany i udany, sprzeczki miały miejsce, bo zdziwiłabym się, gdyby przebiegł totalnie bezproblemowo. Natomiast ów drobne konflikty pozwalały ostatecznie oczyścić atmosferę, przez co te cztery dni były bardzo udane.
Będąc dziś u mojej mamy i jedząc z nią obiad po pracy, mama wspomniała ostatnio przeprowadzoną rozmowę z moją bratową. Mama wspomniała, że w sumie dziwi mi się, że nie proszę i nie lubię pomocy, na co moja bratowa zareagowała zdziwieniem, bo przecież na pewno musiała mi mama pomóc, skoro stać mnie było na wyjazd urlopowy i wyjazd na Słowację. Mama, zgodnie z prawdą, powiedziała o dzieleniu się z moimi towarzyszkami kosztami za paliwo i za nocleg, po czym dodała, że ten urlop trwał aż... cztery dni. Wybierając miejsce na wyjazd dodatkowym atutem była bliskość polsko-słowackiej granicy, a dlaczego miałyśmy nie skorzystać z wyprawy wiejskimi słowackimi miejscowościami z widokiem na góry, skoro nie było to dużym nadłożeniem drogi? Do tego udało nam się być tam głównie na obiedzie tuż przy polskiej granicy, gdzie raczyłyśmy się knedlikami i gulaszem z dziczyzny, aby posmakować lokalnego specjału popijając ziołową kofolę. Cały rok odmawiałyśmy sobie drogich wypraw, teraz też udało nam się zamknąć w kwotach około 400 zł na osobę. Z jednej strony dużo, ale przy obecnej podwyżce wszystkiego, co nas otacza, uważam, że dałyśmy radę poskromić nieco nasze wydatki i oszczędzić na wyjazd. Żałuję, że do kolejnej okazji wyjazdowej będzie nam trzeba poczekać do wiosny i do tego czasu coś nie coś odłożyć.
Praca to do dnia dzisiejszego też był temat dość spokojny. Dziś jednak na koniec przyszło mi przeprowadzić rozmowę z moimi koleżankami, które wyraziły swoje niezadowolenie z przychodzenia do pracy na 7:15. Nieważne, że przychodzę na tą godzinę od półtora roku i że to była decyzja mojej byłej kierowniczki wraz z jej zastępcą. Dziś jednak nic nie byłam w stanie wskórać, bo rozmowę toczyłam z moją obecną kierowniczką, jej zastępcą i dwiema młodszymi zastępcami. Ja - zwykły szarak, nie bardzo miałam siłę przebicia. Czasem serio myślę, że złożenie wypowiedzenia byłoby najrozsądniejszą opcją, ale aktualnie nie mam lepszej alternatywy. Ponadto nie lubię zmian, a zmiana pracy to istotny przeskok.
Jadąc ostatnio pociągiem do mojej dziewczyny uświadomiłam sobie, że jadę do właścicielki przepięknych oczu i osoby, która spodobała mi się przecież od pierwszego wejrzenia. Zadziałało to troszkę jak taki magiczny pyłek, który oprószył mi myśli na kolejne dwa weekendy. Był taki moment, gdy często dopatrywałam się wad, różnic między nami, których nie było możliwości przeskoczyć. Ale prawda jest taka, że naprawdę mogę na nią liczyć i dostrzegam, jak wpłynęło moje pojawienie się na jej życie. Tyle razy chciałam powiedzieć coś więcej, ale zawsze miałam wrażenie, że to nie jest odpowiedni moment. I ów moment, w przelocie, wydarzył się na wyjeździe, gdy po wieczornej drzemce wybudził mnie ostry spadek cukru i jakoś tak widząc przyniesioną Pepsi wydusiłam ze śmiechem, że darzę ją owym uczuciem... Nie wiem tylko, czy wówczas potraktowała to poważnie, czy wzięła to za efekt średniego kontaktowania z otoczeniem...
Czasem są chwile, gdy czuję wewnętrzną pustkę i zagubienie. Myślę sobie wtedy, że to już chyba nigdy mi nie minie. Uświadamiam sobie też, że zawsze w moim życiu będą wspomnienia dwóch, może trzech osób, które na swój własny sposób będę kochać i za którymi, niezależnie od okoliczności, będę po prostu tęsknić. Może kiedyś tylko to wszystko we mnie zelżeje i będzie mi nieco łatwiej przyswoić, że mogę iść dalej, w innej kombinacji, z inną osobą u boku.
W planach mam kilka zakupów przed świętami. Myślę nad nowym plecakiem, zastanawiam się nad akwarium i całym jego wyposażeniem, ponieważ to obecne pozostawia wiele do życzenia. Myślę też powoli nad prezentami świątecznymi, oraz planami na nadchodzące Halloween, Andrzejki, Święta i Sylwester. Chcę, aby nadchodzący 2023 rok był rokiem miłości i rokiem bez popełniania błędów.
Spokojnego, środowego wieczoru.
Komentarze
Prześlij komentarz