Krocząc... razem.
* * *
Bardzo rzadko słucham muzyki na słuchawkach, ale coś mnie podkusiło nocną porą, aby założyć je i puścić jakąś taneczną składankę z Youtube'a. Tym sposobem trafiłam na utwór, który zawsze gdzieś mocno przemawiał do mojego serca: Justin Timberlake - Cry me a river. Wypłacz rzekę. Takie piosenki skłaniają przemyślanie do szybszej pracy. Dzisiejsza noc będzie ostatnią, którą spędzę w pojedynkę. Po blisko roku związku moja dziewczyna wprowadzi się dziś do mojego mieszkania, abyśmy mogły wspólnie podjąć próbę życia we dwie.
Z tego tytułu mam w głowie tysiące myśli, strachów, lęków, niepewności, które przed laty towarzyszyły mi, gdy miałam zmienić mój rodzinny dom na wynajęte mieszkanie. Ciężko mi przychodzą takie zmiany i nie umiem się nimi należycie entuzjazmować. Wciąż pamiętam, jak przed laty właściciel mieszkania wyszedł, a moja ówczesna partnerka rzuciła mi się w ramiona, podczas gdy ja stałam jak kołek. Z czasem ten strach minął, zaczęła się codzienność, która dała mi mnóstwo radości, spokoju, spełnienia. Teraz wiem, że te odczucia wrócą, choć nie rozumiem samej siebie: dlaczego to, co powinno być czystą radością zawsze sprawia mi tyle problemów. Tak samo zresztą jak mówienie, że kocham. Pisanie o tym ogólnie nie przychodzi mi z trudem, ale jak mam powiedzieć te magiczne słowa - zamieram. Pomimo to, przy Sylwestrze, gdy wybiła północ - powiedziałam. Pierwsza. Tak po prostu. Czując, że to musi być ten moment. Bez kolejnej zwłoki i usłyszałam słowa zwrotne. Naturalnie. Choć obie się śmiejemy, że teraz poczekamy do kolejnej zmiany kalendarza. Obie mamy w tej sferze podobną trudność. Tyle tylko, że Moja Dziewczyna jest pełna podekscytowania i radości na myśl o przeprowadzce. Cieszy mnie to i liczę, że na mnie spłynie po prostu poczucie spokoju i spełnienia.
Także wykorzystując, że to moja ostatnia noc w pojedynkę z kotami słucham muzyki walcząc z całodniowym pobolewaniem głowy i zmęczeniem. Chciałabym naprawdę, aby to było coś. Aby to było ważne, aby to nie było tylko na najbliższe lata, ale aby były pewne, piękne i najlepiej - na zawsze. Bez mojej wiecznej czepliwości, bez wiecznego bólu dupy, dostrzeganiu złych stron. Wręcz przeciwnie. Abym pozwoliła sobie nieco odsłonić gardę, której przecież nie muszę mieć cały czas w górze.
Kończąc - do zobaczenia niedługo.
W słuchawkach: ciąg dalszy słuchadełka youtubkowego.
Dobranoc!
Komentarze
Prześlij komentarz