Bieguny dwa...
* * *
I kolejnych kilka miesięcy za nami. Czasu względnego spokoju, wielu przemyśleń i spędzania czasu wolnego albo na spaniu, albo na graniu w The Sims 4. Mało produktywnie, być może, ale nie wiem dlaczego, jestem ostatnio po prostu zmęczona. Jak już mam chwilę dla siebie to potrzebuję absolutnego resetu podczas grania. Byłoby dużo lepiej, gdyby mój laptop pozwalał na płynną grę, więc rozważam zakup czegoś lepszego, ponieważ nazywanie tej czynności "graniem" to troszkę nad wyraz. Więcej czasu czekam, aż dany moment się załaduje.
Ostatnio w ogóle widzę, że w pewnych sprawach się uwsteczniam. Dawniej każdą wolną chwilę spędzałam na czytaniu książek. Teraz? Nie mam do tego serca. W kolejce mam bodajże 6 pozycji, które wymagają uwagi, ale ziściło się to, czego się niegdyś obawiałam - smartfon zabrał mi ten cenny czas, który poświęcałam literaturze.
Stąd też dzisiaj, korzystając z tego, że mam względnie wolny wieczór uznałam, że skompromituję się pisząc o ostatnich miesiącach. Skompromituję, bo jak czytam dwa poprzednie akapity mam taki wewnętrzny facepalm. Pocieszam się tym, że nie zmieniło się we mnie to, że wciąż staram się być na bieżąco z tym co dzieje się na świecie i w Polsce.
No i w dalszym ciągu sporo czasu poświęcam organizacji różnych przedsięwzięć. I tak w piątek wyruszamy we trójkę do Poznania, a wracając zahaczymy o Wrocław. Mama wielokrotnie mówiła, że nie była ani w jednym, ani w drugim mieście, a pogoda będzie na ten czas w miarę sprzyjająca, więc warto to wykorzystać. Także do czwartku będę dopieszczać plan wyjazdu.
Dociera do mnie też to, że ostatnio głównie siedzę w ciszy. Wyjątkiem są momenty, gdy jadę samochodem. W domu gram bez muzyki, a gdy przeglądam rzeczy na necie - wolę oczyścić głowę bez zbędnego hałasu. Dzisiaj jest pewne ustępstwo, ponieważ założyłam słuchawki (co mi się obecnie prawie nie zdarza) i ustawiłam mocniej dźwięk, aby wsłuchiwać się w Youtubowskie playlisty. I chyba to mnie zainspirowało, aby coś nie coś nakreślić. Chociaż jestem świadoma, że kolejny wpis będzie pewnie bliżej końca tego roku. Wszakże ten czas leci tak szybko, że dopiero mordowaliśmy się w pracy, bo był grudzień i masa pracy, a tutaj już mamy prawie połowę 2025 roku.
Jeśli zaś chodzi o sprawy towarzyskie, to tak jak już tu kiedyś pisałam - dałam sobie spokój. Nie czuję parcia, nie czuję presji i mam nadzieję, że przestałam ją także wywierać na znajomych. Zdrowy egoizm sprawił, że chyba bardziej cenię swoje towarzystwo, niż branie na barki problemów całego świata. Co nie uchroniło mnie przed tym, aby wziąć na ramiona problemów mojego dobrego kolegi. Każdego dnia zastanawiam się, czy podniesie się z upadku, w którym tkwi. Widząc go w stanie, w którym tkwił w lutym i marcu byłam załamana. Jak mocno relacje mogą kogoś zniszczyć, a złe decyzje doprowadzić do dna, z którego można się nie odbić. I tym samym modlę się, żeby nie zrobił sobie niczego złego. Jednak, ten rzeczony zdrowy egoizm sprawia, że nie jestem w stanie już aż tak wyciągać ręki i dopytywać co się w kimś dzieje. Chyba po prostu świadomość bycia obarczoną kolejnymi informacjami sprawia, że wolę pozycję wycofaną.
W sprawach politycznych stoimy w dość trudnym położeniu, ponieważ w Polsce odbywają się właśnie wybory prezydenckie. Jak większość - nie mam kandydata, na którego zagłosowałabym z pełnym przekonaniem. Przeraża mnie to, że ludzie wybierają kandydatów, którzy słyną z licznych afer i w każdym kroku próbują ich wybielać. Polacy mają coś z mesjaszy, przekonanych, że warto na kogoś postawić, bo przecież jego można zbawić i on może zbawić lud.
Kończę już.
W słuchawkach: Monika Lewczuk - "Ty i Ja".
~*~
"Na końcu ty, na końcu ja, czy można tak wiecznie trwać?"
Komentarze
Prześlij komentarz