Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2021

Dom...

Obraz
 * * *  Ostatnie dnie obfitowały w spotkania, ale też i w najbliższym czasie czeka mnie ich kolejna ilość. Nieraz zastanawiałam się, czy istnieje coś takiego jak przypadek i czy można wiedzieć od razu, że ktoś będzie częścią naszego życia. Kilka lat temu miałam takie przeczucie względem swojej przyszłej partnerki, z którą spędziłam kolejne trzy lata. W Warszawie umówiłyśmy się na kawę, ponieważ jechałam na majówkę do mojej koleżanki, którą ostatecznie spędziłam z nią, moją przyszłą dziewczyną i moją byłą dziewczyną, która jednocześnie związana była z moją koleżanką. Takie troszkę masło maślane, ale życie jest widocznie dość przewrotne. Pamiętam, że jak swoją przyszłą partnerkę odprowadziłam na pociąg do domu i przytuliłam ją na pożegnanie, zadzwoniłam do kumpeli, aby móc się umówić na to, skąd mnie zgarnie, aby móc jechać na północ miasta. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że moja była dziewczyna przyjechała z Holandii i jest aktualnie w Warszawie. Więc zamias...

Terapia...

Obraz
 * * *  Dzisiejszego dnia kolejny raz byłam na terapii. Spóźniłam się i całą drogę jadąc mruczałam do siebie "kurwa, no ja pierdolę", ponieważ nienawidzę się gdzieś spóźniać. Dziś jednak mój samochód walczył o przetrwanie całą drogę na terapię i później do pracy. Nic mi nie dało wyjechanie wcześniej, ponieważ wybrałam po prostu głupią drogę dojazdową na miejsce. Później dotarłam na prędkości do galerii, aby w Burger Kingu coś przegryźć i chcąc odpalić auto, aby BARDZO się nie spóźnić do pracy - silnik odpalał i gasł. Przestraszyłam się, bo nie mam teraz głowy do tego, aby to ogarniać. Głowy, jak głowy. W ogóle nic nie mam, aby to teraz ogarniać. Dziś zerknęłam na ogłoszenia z samochodami i przypadł mi jeden do gustu, chociaż cenowo kładzie to moje na łopatki... Dzisiejszy dzień jednak przetrwałam. Terapeutka w żaden sposób się nie zdenerwowała, wręcz mam wrażenie, że budujemy bardzo zdrową relację, która bardzo podnosi mnie na duchu. Także chciałabym ten wpis poświęcić uporzą...

Duma...

Obraz
 * * *  Dziś ulicami Warszawy przeszła Parada Równości. Chciałam tam być. Iść wśród osób mi podobnych. Czuć się dumną. Zamiast tego o 15:00 zaczęłam ostatni dzień pracy w tym tygodniu. I ledwo wytrwałam. Podczas, gdy moje koleżanki miały czas pogadać przez telefon, ja uwijałam się między kasą, lodówkami, a kwiatkami, aby to wszystko jakoś ogarnąć. Byłam dosłownie wykończona. Pracuję na wsi, ale to co dziś zobaczyłam - przeszło moje najśmielsze oczekiwanie... Pan przyszedł sobie boso, z dwoma córkami w wieku ok 6-7 lat, które były w kostiumach kąpielowych i robili zakupy. Bo tak. Bo przecież to bar przy plaży, a nie market pokroju Biedronki. Gdyby dziecko nadepnęło na szkło - a nie raz coś się tłucze: od butelki po alkoholu po słoiku - odpowiedziałby sklep, bo nie dopilnował, żeby było dokładnie zamiecione. Dyskusja była jałowa i nie trafiła raczej na podatny grunt. Dwóch klientów odprawiłam z kwitkiem, bo niestety idąc na zakupy bez koszulki nie przewidzieli, że trafią na kogo...

Noc dla oczu...

Obraz
 Wyczekiwane wreszcie nastąpiło i chociaż myślałam, że wraz ze standardowym początkiem wszystkie emocje się we mnie wyciszą, tak dziś rzucałam pod nosem 'kurwami' w pracy i wkurzyłam się na koleżankę, która wymaga ode mnie debilnego tłumaczenia się, gdy chciałam wyjść do toalety. Serio, brakuje mi pracy w Empiku. Świetna ekipa, naprawdę czułam się tam serio świetnie. Jeszcze czasem byłam tak wielkim freakiem, że obsługiwałam klientów mając na głowie czapkę w kształcie bałwana albo renifera i zawsze każdy się śmiał pozytywnie obsłużony.  Tutaj - jest inaczej. Liczę, że coś się zmieni. Jakby nie patrzeć we mnie samej zachodzą zmiany. Wizyta u dietetyczki była dla mnie bardzo cenna i już niedługo mam kolejny termin. Zmiany zaczynam od wprowadzenia poprawek w produktach, które jem na co dzień. Później będę uczyła się wymienników węglowodanowych/białkowych/tłuszczowych, aby już nie błądzić przy podawaniu sobie insuliny. Powiedziałam sobie, że chcę to zrobić metodą małych kroczków i...

"Nie" to odpowiedź pełnym zdaniem...

Obraz
~*~ Słowa zawarte w tytule to kwintesencja jednej z lekcji w książce "Mów własnym głosem" Reginy Brett. Generalnie czytanie jej teraz jest niesamowicie inspirujące. Daje mi sporo do myślenia i każe raz jeszcze zastanowić się nad tym, co ważne i w jakim kierunku warto iść.  Gdy wracam myślami do początku roku i pewnej kłótni, od razu przed oczami mam bardzo ważne słowa, które własnie wyczytałam w książce. Popełniłam zasadnicze dwa błędy: pozwoliłam przeczytać coś prywatnego i jednocześnie przepraszałam za to, że te słowa były raniące. Wg "Mów własnym głosem" nie możemy przepraszać za to, że ktoś poczuł się zraniony sięgając po nasz pamiętnik, czy czytając prywatną rozmowę. Nie zawsze wyrażamy się pochlebnie, ale to nie oznacza wcale, że nie darzymy kogoś szacunkiem. Czasem śmieję się z mojego kolegi i jestem przykra dla niego, chociaż później tego żałuję, bo inaczej na to spojrzę z perspektywy czasu. Jednocześnie bardzo go cenię, zawsze mu pomogę, przytulę, wesprę i ...

Frustracja...

Obraz
  "Jeżeli drzwi są wciąż zamknięte, to może to nie są Twoje drzwi?" Ewidentnie zbliża mi się okres. Czuję rosnącą złość i frustrację na każdej płaszczyźnie. Drażni mnie rozmowa z moją mamą, która - pomimo, że chciałabym poruszyć jeszcze jakiś temat - kończy rozmowę, bo tak po prostu ma. Drażni mnie to, że moja szczerość kwitowana jest rozłączeniem rozmowy, podczas gdy serio staram się zapobiec słowom, które mogą zepsuć ważna relację, zwaną przyjaźnią. Drażni mnie, gdy moje decyzje są na każdym kroku krytykowane i poddawane surowej ocenie, podczas gdy dużo mnie kosztuje wewnętrznie przełamanie się i podjęcie takiej decyzji.  Rozumiem dobrze mojego kochanego kumpla, który przeżywał załamanie nerwowe, gdy każdy wokoło krytykował jego decyzję o wyjeździe na wschód w ramach odbycia studiów magisterskich. Nawet tłumaczenie tego całej paczce spotykało się serią pytań: "Ale po co on tam jedzie? Nadal tego nie rozumiem". Wyjaśniając: przełamywanie swoich lęków, kierowanie si...