Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

Zapamiętana...

Obraz
 * * *  Od kilku dni nosiłam się z zamiarem, aby coś tutaj napisać. Ostatni czas był intensywnym zbiorem spotkań, różnych przemyśleń, jak również powracających planów, które gdzieś się we mnie kiełkują starając się nabrać kształtów. Nawet teraz nie jestem w stanie się w pełni skupić, ponieważ łapię się na tym, że odlatuję myślami gdzieś daleko. Pamiętam, że wiele lat temu podejmowałam się prób stworzenia czegoś, co miałoby odpowiednią formę, co przyniosłoby mi wewnętrzny spokój, że ów plan - zrealizowałam. Ale mam dość słomiany zapał i po kilku stronach porzucałam pomysł w zamyśle mówiąc sobie, że do tego wrócę. W myślach tworzę więc, w istocie nawet się tego nie podejmując.  Czytając książkę Reginy Brett mam wrażenie, jakby ktoś krzyczał mi za uchem - wymachując pomponami - "Do boju!", a w realnym świecie mam wrażenie, że nieustannie pozwalam sobie podcinać skrzydła. I to nawet nie komuś - a sobie samej na to pozwalam. Gdy patrząc na swoje ręce, na swoje ciało, widzę poj...

Moja mama...

Obraz
 * * *  Nie wiem od czego zacząć. W głowie miałam ułożonych kilka pierwszych zdań, a ostatecznie zaczęłam od "nie wiem od czego zacząć". Każdy tydzień przynosi nowe wydarzenia, przeżycia, tworzy nowe wspomnienia. Będąc na ostatniej terapii sesja pobiegła w kierunku mojej mamy. W sumie nie jest to dziwne biorąc pod uwagę to, że moja mama jest chora i w przypadku takiej jednostki chorobowej prędzej czy później obciążona jest cała rodzina. Zatem jej temat na terapii był czymś oczywistym. Wzbraniam się ciągle przed rozklejeniem się, tym bardziej, gdy zawsze mam w zanadrzu pojechanie do pracy na II zmianę. Bycie rozbitym w pracy nie byłoby wskazane. Gorzej, że ja coraz częściej blokuję się przed tymi emocjami nawet będąc samą w domu, gdy nikt i nic nie przeszkodziłoby mi w tej chwili intymności. Dlaczego zatem?  Aby to zrozumieć musiałabym się cofnąć cztery lata wstecz, gdy moja partnerka zdecydowała się odejść do innej kobiety. Wielu pewnie miałoby żałobę po kilkuletnim związ...

Piramida z marzeń...

Obraz
 * * *  Siedząc dziś na przystanku z mojej mp4 popłynęła piosenka Kwiatu Jabłoni "Miasto Słońca" i poczułam całe mnóstwo uczuć, które przepłynęły przeze mnie w zawrotnym tempie. Będąc w pracy klientka stwierdziła, że wydaje się jej nieobecna albo chora. Dziś cały ranek taka byłam. Organizowałam sobie pracę, sprzątałam, dopieszczałam półki, walcząc z uczuciem ciepła, oraz zimna. I senności. A cukier był w normie. Nie byłam w stanie się skupić. W oczekiwaniu na tym przystanku poczułam, jak coś we mnie się zaciska. Później leżąc już na kanapie w pokoju pozwoliłam, aby te łzy, które gdzieś ukradkiem wycierałam na przystanku, po prostu przeze mnie przemówiły. Najbardziej dobijają mnie słowa "Zwiedzimy go razem". Kiedyś w odniesieniu do innej osoby mnie one zabolały. Teraz zabolały mnie, gdy połączyłam je z ryzykiem, że może być taki moment, gdy nie będzie osoby, do której zawsze dzwoniłam, gdy chciałam podzielić się czymś dobrym, czymś mniej dobrym, gdy znów coś spierdol...

Rozgardiasz...

Obraz
 * * *  Uciekam. Od myśli, od uczuć. Chociaż te ostatnie są pełne wewnętrznej frustracji. Pomimo, że jest to miejsce, gdzie zawsze mówię co myślę mam wrażenie, że to mnie po prostu przerasta. Poziom spierdolenia w ostatnim czasie, gdy już mam nadzieje, że jakoś to wszystko będzie, że dam radę - po prostu mnie przerasta. Gdy mam nadzieje na miłe spędzenie czasu - rozluźnienie, oderwanie się od tego, to i tak coś musiało pójść nie tak. Nie wiem, może podświadomie liczyłam na to, że usłyszę: "Ej, to nic, trudno, sytuacja losowa, najważniejsze, że spędzamy razem czas".  Nie umiem radzić sobie z własnymi negatywnymi emocjami, a przyjmować czyjeś rozczarowanie, to obecnie dla mnie za dużo. Troszkę czuję się zagubiona, dlatego nawet prosta czynność, jak naklejenie plasterka na haczyk na ścianę to dla mnie taka nieco czarna magia. A może definiuje to po prostu natłok myśli, które i tak wciąż wędrują do mojej mamy. Nie wiem. Po prostu proszę o cierpliwość, bo pewnie jeszcze nieraz...

Życie...

Obraz
 * * *  W sumie chciałam już wczoraj coś tutaj napisać, ale jakoś tak... nie miałam do tego głowy. Gdy już ostatecznie wróciłam do domu snułam się ociężale po mieszkaniu, obejrzałam drugą połowę meczu półfinałowego i niczym osoba bez celu - ułożyłam się na łóżku w ciemnościach - rozmyślając i modląc się. Pomimo całego mojego pogubienia teologicznego, modlitwa stanowi moje rytualne zakończenie dnia, podsumowanie go i wyciszenie.  Wczorajszego dnia był taki moment, w którym pomyślałam, że to może być ten czas, gdy zacznie się wszystko wyciszać i stabilizować. I wtedy wystarczyła rozmowa z moją mamą, aby wszystko wzięło w łeb. Początkowo zadział we mnie tryb pragmatycznego i praktycznego podejścia do tematu. Zachowawczość. Ale potem musiałam pogadać z moimi braćmi i coś we mnie pękło. Trwało to jakąś dłuższą chwilę, bo wiedziałam, że niedługo muszę jechać do mojej mamy i muszę być silna, aby jeszcze jej nie załamywać. Pomogła w tym spotkaniu wizyta u mojej cioci i pies jej s...

Spojrzenie...

Obraz
 * * *  To już taka tradycja, że jak nie umiem czegoś powiedzieć wprost, muszę to napisać. Może robię to na gorąco, bo powinnam dać sobie coś przemyśleć, ale dzięki temu, że robię to na gorąco mam takie najbardziej świeże spojrzenie. Jest w moich zachowaniu pewne zaprzeczenie, którego nie umiem nawet nazwać. I generalnie umiem zawsze wszystko klasycznie spierdolić zbytnim analizowaniem. Wiem, to może być kretyńskie, bo z jednej strony ostatnie 3-4 tygodnie nieraz mówiłam, jakże to dla mnie długo nie spać z nikim od 4-5 miesięcy. Z drugiej strony, gdy przychodziło co do czego - w przeciwieństwie do przeszłych sytuacji - nie byłam w stanie się przemóc. Obecnie przyszło mi spędzić czas z osobą, która jest dla mnie ważna i z którą wielokrotnie - pomimo prób - gdzieś przekraczałyśmy tą granicę. Nawet określiłyśmy to jako FWB. Im jednak dłużej nad tym dyskutujemy, a raczej Ty mówisz wprost, a ja prowadzę dyskusję w swojej głowie - tym mam wrażenie, że rodzi się pewne napięcie. W sen...

"Szeptem na ucho powiem, że..."

Obraz
"...ja się tego wyrzekam, bo..." Jest utwór, do którego uwielbiam wracać i wspominać popołudnie, gdy spotkałam się z moimi trzema koleżankami i wspólnie go nagrałyśmy. Pamiętam dlaczego wybrałam akurat tą piosenkę i dla kogo ona miała być zaśpiewana, a na co brakowało mi wówczas odwagi. Moja dobra koleżanka pomogła mi zrealizować nieco inny plan i po przełamaniu nieśmiałości - zdecydowałam się wraz z nią zaśpiewać ten utwór. Gutek zaśpiewał "Nikt tak pięknie nie mówił, że boi się miłości jak ty", co stanowiło ulubioną wersję piosenki mojej ówczesnej dziewczyny.  Nigdy nie potrafiłam mówić o miłości. Nie umiałam wyznawać tych dwóch słów. Zawsze okazywałam to na przeróżny sposób. Troską, uczynkiem, zaopiekowaniem, czułym spojrzeniem. Ale nie słowami, chociaż to właśnie one pomagają mi przekonać do siebie ludzi. Umiałabym to wszystko zapisać w przeróżny sposób, ubrać to uczucie w całe mnóstwo słów. A jednak... gdy przychodzi co do czego - nie umiem tego wyznania wydusi...

* * *

Obraz
 * * *  Jeszcze kilka dni temu miałam tysiąc myśli w głowie, jakieś takie pozytywne podekscytowanie. Ale teraz uświadamiam sobie, że nic nie dzieje się bez powodu. Niektórzy ludzie stają na naszej drodze i chociaż w pierwszej chwili mamy wrażenie, że mamy jednego wspólnego znajomego, to później okazuje się, że wzajemna przeszłość przecina się poprzez różne miejsca i różnych ludzi. Dzisiejsze spotkanie miało być sposobnością do obejrzenia serialu, pogadania o grze aktorskiej, o wątkach, pośmianiu się, nacieszeniu ścieżką dźwiękową. Zamiast tego był rozmową o przeszłości.  Ta rozmowa uświadomiła mi, jak mocno jesteśmy ze sobą powiązani jako środowisko branżowe. Wykres Alice z The L Word - to może śmieszne, ale jednak miałby rację bytu, bo sama zaczęłam się gubić, gdy mówiłam o powiązaniach między moimi znajomymi. Gdy dziś dodałam do tego osobę, która gdzieś siedziała mi w głowie - jeszcze bardziej się zdumiałam. Ale raz jeszcze pojawił mi się w głowie komunikat: "Stop". Uśw...